Im więcej mam, tym więcej chcę

Jest sobota. I w gruncie rzeczy za wcześnie by myśleć. Obudziłam się najpierw o 4, gdy pies przyszedł się do mnie przytulić, a następnie dziecko wskoczyło mi niezgrabnie pod kołdrę. Potem złapał mnie męczący kaszel, synek zaczął wciskać syrenkę od ambulansu, który wciągnął ze sobą do łóżka, a pies zażądał wypuszczenia na spacer. Nagle zrobiła się 6 rano i zwlekłam się z łóżka. W oczy wkładam zapałki, by podtrzymać powieki. Jest zdecydowanie za późno by spać już i za wcześnie by ogarniać rzeczywistość.

Ostatnio przeżywam jakiś przesyt. W salonie stoi regał, a na jednej z jego najwyższych półek, są ustawione książki w kolejce do czytania. Jest ich 30. 1 o neurochirurgii, jedna o plastyczności mózgu, 2 o psychologii, 3 o żywieniu i jelitach, 1 o polskich szpiegach, 1 sama nie wiem o czym, 2 anglojęzyczne wydania Harrego Pottera, 2 o zwierzętach, 1 nauka perswazji, 1 o hygge, a reszta to fizjoterapia i pilates. Jak przychodzą wolne dni bądź zdarzy się, że mam więcej wolnego czasu, staję przed moją półką i myślę. Biorę jedną książkę i zaraz ją odkładam. Innej otworzę okładkę, czytam wstęp i odkładam. Na inne po prostu patrzę. Mam przesyt wiedzowy. Czuję się trochę tak jak w końcowej fazie nauki do egzaminu. Przestaję czytać, przestaję się uczyć, bo wiem, że jest to bez sensu, gdyż nic nie wchodzi mi już do głowy. Po stokroć czytane te same zdania. Po stokroć próby zrozumienia tych po stokroć przeczytanych tych samych zdań. Mój mózg się zamknął i powiedział mi, że ma dość. Tak to zinterpretowałam w każdym razie. Najchętniej przeczytałabym jakiś infantylny romans albo cokolwiek co nie zmusiłoby mnie do myślenia. Moja głowa odmówiła mi posłuszeństwa i delikatnie mówiąc dała mi do zrozumienia bym się od niej odwaliła. Pora przerzucić się na odmóżdżające seriale pokroju Beverly Hills 90210.

Pomyślicie sobie pewnie, że jaki problem w tym wszystkim widzę, czas włączyć serial i przez 10 godzin gapić się na ekran na romansujące nastolatki. Ano jednak jest problem. Ponieważ gdybym tak postąpiła, pod koniec dnia ogarnęłoby mnie to okropne przeświadczenie, że straciłam cały dzień robiąc dosłowne nic. Bardzo trudno jest nauczyć się odpoczywać. Nauczyć się nie myśleć o życiu zawodowym. Nauczyć się opierdzielać po całości, a wręcz leżeć/siedzieć/stać i patrzeć w nicość, w drzewo, w zieleń, w niebo myśląc o pustce. A taki reset uważam za niezbędny i cholernie trudny do osiągnięcia.

Ale nie o tym miało być.

Jest coś w tym, że im więcej masz, tym więcej chcesz. Im więcej masz kasy, tym więcej chcesz jej mieć. Im więcej masz ciuchów, tym więcej ich kupujesz. Im więcej masz par butów, tym więcej par mierzysz w sklepach. Tylko z wiedzą jest trochę inaczej. Im więcej wiesz, tym więcej chcesz wiedzieć. A dlaczego?  Ponieważ zdajesz sobie sprawę, że z jednej strony wciąż wiesz za mało, wciąż czegoś nie wiesz, wciąż czegoś Ci brakuje i próbujesz to uzupełnić. A z drugiej strony otwiera się klapka w mózgu i oświeca Cię, że jest jeszcze tyle niesamowitej wiedzy, którą możesz zdobyć i informacji, które możesz przeczytać. Z wiedzą jest trochę jak z narkotykiem. Szybko mózg adaptuje się to jej ilości, pragnąc więcej i więcej. Ciekawe czy jest jakiś moment krańcowy. Przećpanie wiedzą? Ciekawa diagnoza.

Zrobisz jedno szkolenie. Jeśli tylko Ci się spodoba, zaczynasz szukać następnego. I jeszcze następnego. I jeszcze. I jeszcze. Gwarantuję Ci, że gdyby pieniądze rosły na drzewach, osoby uzależnione od wiedzy, wydawały by je na szkolenia i książki.

Robi się z tego takie błędne koło, w którym trzeba uważać, by nie przesadzić. Bo przecież nie samymi szkoleniami człowiek żyje. Trzeba mieć czas by przetrawić to czego się doświadczyło w trakcie szkolenia. Na spokojnie to przemyśleć. Wprowadzić w życie. Zobaczyć jak to funkcjonuje. I za jakiś czas ponowie wrócić do notatek. Bo w międzyczasie połowa wiedzy zdążyła się już ulotnić. Między jednym a drugim szkoleniem trzeba przeczytać bzdurną książkę lub pojechać na urlop by mózg się zregenerował i za chwilę pracował na lepszym obrotach odżywiony czystym powietrzem i nicością wiedzową.

Stałam się strasznie łapczywa na wiedzę. Mam wrażenie, że punktem zapalnym był okres między wrześniem a grudniem zeszłego roku, gdy zaczęłam uczyć się do egzaminu STOTTa. Jak byłam na studiach i uczyłam się praktycznie non stop, nie odczuwałam żadnej różnicy. Jak się obroniłam i odeszłam od tak intensywnego procesu wciskania w siebie wiedzy, moje potrzeby na nią się zmniejszyły. Jeździłam na szkolenia, raz, dwa razy w roku. Te 3 miesiące z hakiem utworzyły w moim mózgu gigantyczną sieć połączeń synaptycznych, które teraz domagają się dokarmiania! Stworzyłam w swojej głowie rządnego informacji potwora. Serio. Nie przypominam sobie kiedy ostatnim razem przeczytałam tyle książek. Od początku tego roku wyszło ich już 18.

Opublikowane przez magdapilates

instruktor i trener personalny Pilates, miłośniczka ćwiczeń Pilates i zdrowego aktywnego trybu życia

One thought on “Im więcej mam, tym więcej chcę

  1. Mam bardzo podobnie tylko że internet jest dla mnie taką kopalnią wiedzy że kilkanaście książek już od dłuższego czasu dopomina się zainteresowania. Jak komuś pokazałem stosik to się pytał co studiuję: psychologię czy fizjoterapię, a ja programista 😉

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: