Witaj Blue Monday

Dzisiaj mamy trzeci poniedziałek stycznia, uznany za najbardziej depresyjny dzień roku. Czy tak jest faktycznie? Czy odczuwasz go inaczej niż poprzedni poniedziałek?

Termin Blue Monday został wprowadzony w życie w 2004 roku przez pewnego brytyjskiego psychologa. Zgodnie z definicją z Wikipedii, nasz nieszczęsny i przytłaczający poniedziałek, to składowa czynników:

• pogodowych (jak krótki dzień i słabe nasłonecznienie),

• psychologicznych (w tym niedotrzymanie postanowień noworocznych) oraz ekonomicznych (kończące się terminy spłat kredytów wziętych na rzecz zakupów świątecznych).

Czy tak faktycznie jest?

Patrząc na to co dzieje się u mnie za oknem, a wieje jak cholera, jest szare i brzydkie niebo, i nie wiem ile kaw postawiłoby mnie na nogi, czynnik meteorologiczny odhaczam. Jednakże, mam wizję tego, że minęło już pół stycznia. A to oznacza, że jeszcze pół i zacznie się luty. Brzydki, ale krótki. Tyle w nim dobrego. I zaraz będzie marzec, ciut dłuższy dzień, może nawet trochę słońca się pojawi. A po marcu jest kwiecień. Zdecydowanie pozytywna wizja. A może i jakiś urlopik wskoczy? Jest nadzieja. Aspekt psychologiczny nie do końca się sprawdza, gdyż akurat dziś zaczęłam wreszcie dietę pudełkową. Wstałam rano, wybiegłam na dwór po torebkę, wyjęłam z niej produkty, odpakowałam śniadanie i je zjadłam. Bajka. Bo serio, w tym momencie mojego życia, nie ogarniam zakupów i gotowania. I to nie chodzi nawet o brak czasu. Ale przede wszystkim o brak chęci. W ogóle mam takie dziwne wrażenie, że dieta paleo, a wręcz praktycznie protokół autoimmunologiczny, obrzydziły mi proces robienia zakupów i gotowania. Także miło jest otworzyć lodówkę i wyjąć z niej gotowy posiłek, nie musząc myśleć na co się ma ochotę. Czynnik ekonomiczny zdecydowanie się dzisiaj sprawdza. Właśnie zobaczyłam swoją fakturę za gaz i trochę mi mina zrzedła. nie jest tragicznie, ale mogłoby być lepiej. Czy mój Blue Monady jest faktycznie taki tragiczny? Nie sądzę…

Rok temu Blue Monady wypadał na 18 stycznia. Dokładnie dzień przed porodem. Specjalnie zapchałam go pilatesem, by nie myśleć o tym, co za chwilę mnie czeka. Blue Monady bardziej przeniósł się na Blue Tuesday, w związku ze wszystkimi szpitalnymi perypetiami jakie przeżywałam wtedy. I wyglądałam wtedy tak… Wielka i napuchnięta jak Buka z Muminków…

Patrzyłam dziś rano na moich klientów i wiecie co?

Nikt z nich nie miał pojęcia, że coś takiego jak Niebieski Poniedziałek w ogóle istnieje. A Ci którzy nawet kojarzyli ten zwrot, nie wiedzieli, że to jest dzisiaj. To ciekawe, ponieważ Instagram od rana informował mnie o tym zjawisku. Myślę, że gdybym nie wlazła na niego z samego rana, również by mnie to ominęło.

Ale skoro już, drogi czytelniku, uświadomiłam Cię w tej jakże ważnej kwestii, i nastawiłam Cię psychicznie, że dzisiejszy dzień będzie Twoim najbardziej depresyjnym dniem całego roku, nie pozostaje mi nic innego niż zaproponować Ci odczarowanie tego cholerstwa. Jak? Sam zobacz:

  1. Dobra kawa to podstawa. A jeśli nie pijesz kawy, to herbata. W każdym razie polecam celebrowanie tego momentu. Ja na przykład nauczyłam się pić kawę z kawiarki. Kupuję niszową kawę, która nie dość, że pachnie obłędnie, to oczywiście wymiata smakiem. Wsypywanie jej do kawiarki, włącznie gazu pod nią, słuchanie jak bulgocze, to mój poranny rytuał. Moment, który stawia mnie na nogi i wywołuje uśmiech na twarzy.
  2. Dobre jedzenie. Trzeba sobie jakoś umilić ten „paskudny” dzień. Cheat Day przy poniedziałku? Dlaczego nie? Jeśli tylko ma to poprawić nastrój. A jeśli nie Cheat Day to warto wypełnić dzisiaj dietę produktami, które poprawią nastrój i dodadzą energii (orzechy, gorzka czekolada, masło orzechowe, nasiona chia). Warto jest również ze zwykłego posiłku zrobić coś niezwykłego układając go chociażby na kształt uśmiechu tudzież przyozdabiając 😀
  3. A może medytacja? Sama nie praktykuję, choć od nie pamiętam kiedy próbuję się w nią wdrożyć. Teraz na Spotify czy w aplikacjach na telefon jest masa możliwości i bez problemu można znaleźć ciekawe i lekkie w odbiorze medytacje, które pomogą lepiej nastawić się na dzień.
  4. A jeśli nie medytacja to taniec. Wiesz, że uwielbiam tańczyć. Puścić ulubiony kawałek i wytrzepać z siebie całą negatywną energię. Zmęczyć się i poczuć jak wielki uśmiech wraca na twarz. Wraz z potem na czole. Dla mnie to taka forma medytacji poprzez ruch. Skupiam się na uwalnianiu emocji. Uwalnianiu siebie. Cudowna sprawa.
  5. Gorąca kąpiel z pianą. Nic nie sprawia takiej radości jak chwila dla samego siebie, wypełniona cudownym zapachem i kolorowymi bąbelkami. Uwielbiam spędzać czas w mojej łazience. Co prawda rzadko kiedy mam czas na takie kąpiele, ale są one niczym rytuał. Ta chwila daje bardzo wiele nie tylko dla ciała ale również dla umysłu.
  6. Spacer! Tak niewiele a tak wiele. Nawet niewielki ruch pozwala nam rozbudzić się i otworzyć na świat a do tego zebrać myśli. Spacer, szczególnie pośród natury jest jak reset i ukojenie dla zmysłów. Staram się to praktykować najczęściej jak tylko mogę.
  7. Podaruj sobie coś nawet niewielkiego. Nie mówię tu o jakichś wielkich zakupach, choć jak to się mówi. Zakupy zawsze poprawiają nastrój 😀 Liczy się jednak fakt kupienia sobie czegoś tylko dla siebie dobrą intencją. Może to być chociażby jakaś herbatka, grunt abyś podarował ją z pozytywną intencją dla samego siebie.

Opublikowane przez magdapilates

instruktor i trener personalny Pilates, miłośniczka ćwiczeń Pilates i zdrowego aktywnego trybu życia

2 myśli w temacie “Witaj Blue Monday

Dodaj komentarz