2018 czas start!

Nie wiem, naprawdę nie wiem jak to się stało, że mamy już rok 2018. Powiedzcie mi proszę, gdzie, a przede wszystkim kiedy zniknął 2017? Mam wrażenie, że dopiero co się zaczął, a on dopiero co się zakończył!

Moje ambitne plany regularnych wpisów, jakie sobie postanowiłam w minionym roku, niestety ale spełzły na niczym. Dlaczego? Ach, może zacznę od podsumowania.

2017 był rokiem trudnym i ciężkim. Szybkim. Pędzącym. W tym wszystkim bardzo pozytywnym. Ale poważnie, nie mam pojęcia gdzie się podziało to 365 dni. Co udało mi się osiągnąć?

  1. Przeczytałam naprawdę sporo książek. Różnych. Były tam książki coachingowe i motywacyjne. Były o zdrowym odżywianiu. I przede wszystkim były książki fachowe. Chyba jeszcze nigdy nie przeczytałam tak dużo fachowej literatury jak w zeszłym roku. Myślę., że jakby zliczyć to ze 35 książek poszło. Ja wiem, że są takie wyzwania na Facebook’u by przeczytać minimum 52 książki w ciągu roku. I ludzie sobie bez problemu z tym radzą. Uważam również, że literaturę fachową można liczyć jako pomnożone przez 2, więc zgodnie z tym podejściem, w zeszłym roku ogarnęłam 70 pozycji! 😀
  2. Uzupełniłam moją pilatesową bibliotekę. Dzięki jednej z klientek odkryłam cudowną księgarnię internetową, z której zakupiłam całą masę książek, za kwotę, którą ciężko mi przecisnąć przez palce na klawisze. Nabyłam takie pozycje jak m.in. anatomia najlepsza na  świecie, czyli „Trial guide to the body”, klasyczny „The pilates method of body conditioning” Romany, „No risk abs” i „No risk Pilates” Blandine i wiele, wiele innych.
  3. Zaczęłam szkolić. Zawsze tego pragnęłam, tylko nigdy nie miałam wystarczająco dużo odwagi, by się wreszcie za to zabrać. Ale potrzebny był jeden, porządny kopniak motywacyjny i voila, warsztaty powstały. I to właśnie zabrało mi tak dużo czasu. Jak się okazuje, przygotowanie dobrego skryptu i douczenie się wszystkiego, to wcale nie taka prosta, hop siup, sprawa. Jak się okazuje, wymaga to ogromu czasu, książek, cierpliwości i motywacji. I weny twórczej. Prace nad przygotowaniem „idealnego” skryptu na moje pierwsze warsztaty zajęły mi dobre kilka miesięcy. Ale udało się! I tak oto powstał „Ćwiczenia Pilates w wadach postawy i schorzeniach kręgosłupa”. warsztat trwający dwa dni, na którym dzielę się moją wiedzą i doświadczeniem zawodowym.
  4. Weszłam we współpracę z trójboistami. I możecie mi wierzyć lub nie, ale to wymaga ode mnie naprawdę dużego nakładu pracy. Przyzwyczajona, i z racji mojego wykształcenia, do pracy z klientami kręgosłupowymi, pozyskanie klienta sportowca, o zupełnie odmiennych oczekiwaniach, wymusiło na mnie poniekąd zmianę systemu myślenia i postrzegania ciała ludzkiego. Mój pierwszy trójbojowy klient, mistrz Europy w wyciskaniu leżąc, Michał Tybora, oczekiwał ode mnie wyzwań. Treningi nie mogą być nudne i proste. Muszą być dla niego poniekąd wyzwaniem, musi czuć pracę. Przy takiej ilości mięśni, takie masie i obwodach, wcale nie jest to prosta sprawa. Ale dałam radę! Z Michałem pracuję od wakacji 2017, a on sam twierdzi, że rozpoczęcie ze mną treningów, było jedną z lepszych decyzji w jego karierze sportowej 🙂
  5. Podeszłam do egzaminu na pełną certyfikację w STOTT Pilates. Niby nic, niby tym systemem pracuję, znam ćwiczenia, znam zasady, wszystko powinno pójść jak po maśle. Egzamin ten, składający się z części teoretycznej i praktycznej, obejmował wszystko, 6 ostatnich lat mojej pracy, wiedze podstawową na temat anatomii, fizjologii i biomechaniki ciała człowieka, ale również ćwiczenia, zasady ich wykonywania i kolejność na macie, reformerze, cadillacu, krześle, łuku, spine correctorze i beczce na wszystkich poziomach zaawansowania. I jak matkę kocham, nie pamiętam bym na studiach uczyła się tyle do któregokolwiek egzaminu. A tu bite 2.5 miesiąca spędziłam na książkami. Ostatni tydzień już mi się wylewało i ulewało nadmiarem informacji buzujących w moim mózgu. Zapytacie o efekt? Poczekajmy do lutego, wtedy powinnam mieć wyniki.
  6. a oprócz tego wszystkiego co Wam tu opisałam dodajmy jeszcze prowadzenie firmy. Marketing, wymyślanie promocji, akcji reklamowych, wydarzeń, eventów, dni otwartych. Ogarnianie facebook’a i instagrama. Strony internetowej. Comiesięczne raporty i podsumowania. Wyjazdy pilatesowe. Współpraca z Lokalnym Rolnikiem i Klubem Zdrowej Tarczycy…

I nagle się okazało, że kalendarz dobitnie wskazuje 31.12 i nie ma zmiłuj się. Rok minął jak za pstryknięciem palców. Od tak. Pożegnałam go śniadaniem z kieliszkiem szampana. A na nowy rok planuję już mniej, bo najważniejsze będzie to, by każdy wolny weekend spędzać z dzieckiem. Dlatego też najlepszy początek roku jaki mogłam sobie zafundować to tygodniowy urlop nad morzem ❤

IMG_8057

Opublikowane przez magdapilates

instruktor i trener personalny Pilates, miłośniczka ćwiczeń Pilates i zdrowego aktywnego trybu życia

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: