Mam szkolenia i co dalej?

Takie pytania zawsze przychodzą do mnie na świeżo, gdy za sobą mam kolejne przeprowadzone szkolenia. Zazwyczaj na moje szkolenia trafiają osoby mocno wkręcone w pilates. Są to zarówno klienci zajęć, którzy zakochali się w tej opcji ćwiczeń, jak i już istniejący nauczyciele. Wybór szkoleń jest w gruncie rzeczy kluczową kwestią jeżeli chodzi o edukację. Dlatego też moja grupa docelowa jest mocno sprecyzowana. Wszyscy wiedzą czego dokładnie chcą i na co wydają pieniądze. Jednak czasami zdarza się tak, że cel jest, wizja jest, ale czasami nie do końca wiadomo gdzie iść dalej.

Bądźmy szczerzy, nie łatwo jest wydać czasami ponad 20 tyś złotych. Dla wielu osób to są wyrzeczenia i olbrzymie wydatki. Czasami staje się przed wyborem szkolenia za 900 złotych, a szkolenia o tej samej tematyce za 2500 złotych. Co wybrać, jak wybrać, co będzie lepsze? Tu już jest pierwsza zagwostka dla chętnego na pilatesową edukację. Wiele osób pyta w grupach na Facebooku, jakie szkolenie jest polecane. Są polecane różne, ale wciąż nie wiadomo co oferują i dlaczego warto je wybrać. Szczerze mówiąc, współczuję dzisiejszym studentom pilatesowym. Za czasów mojego rozwoju były szkoły tylko Polskie. A jak chciało się coś więcej, trzeba było patrzeć na rynek zagraniczny, a tu ograniczały ceny i dojazdy. Teraz wszystko jest na wyciągnięcie ręki, już 5 międzynarodowych szkół ugościło się na rynku polskim. I jak tu wybrać, drogi wujku Google? Opinie i polecenia innych, czyli tzw marketing szeptany pełni tu wielką rolę. Ale wciąż, każdy z nas może oczekiwać i potrzebować trochę innej formy edukacji. Załóżmy, że znajomy nam polecił daną ścieżkę rozwoju. Wtedy nie tylko tematyka, ale też nauczyciel naprowadzą Cię na odpowiednie dla Ciebie tory. Również charakter takiego szkolenia ma znaczenie. Dowiadujesz się w jakiej tematyce czujesz się najlepiej, jaka współpraca z klientem jest dla Ciebie najbardziej odpowiednia. Dowiadujesz się całej masy rzeczy, które są dla Ciebie niezwykle istotne i mają wpływ na Twój dalszy rozwój. Czy bardziej czujesz grupy czy treningi indywidualne? Czy wybierasz klienta z problemami kręgosłupowymi czy jednak wolisz klienta trenującego dla podtrzymania zdrowego trybu życia? Każda sytuacja jest ok, jeżeli tylko Ty sam się w niej odnajdujesz. Jeśli nie czujesz się pewnie, błądzisz, masz wątpliwości, uwierz mi, to nie Twoja ścieżka.

Czasem bywa też tak, że im bardziej się w to zagłębiasz, im więcej szkoleń odbywasz, tym mniej wiesz. I to jest też normalne. Ja tak mam cały czas. Moi nauczyciele i znajomi regularnie mnie opitalają, że sama powinnam szkolić w tych tematach, a nie ciągle szukać nowych szkoleń dla siebie, bo uważam, że wciąż wiem za mało 😛 😛 Każdy nauczyciel uczy inaczej, stąd to mylne wyobrażenie. Warto zbierać doświadczenie. To, że masz już mnóstwo szkoleń za sobą nie oznacza, że masz zaprzestać się uczyć. Mam skończonych multum szkoleń i dalej się kształcę. Ale wiem co mnie jara i jakich informacji czy pomysłów potrzebuję. Moja wiedza pochodzi z różnych źródeł, dlatego jest wszechstronna. Przypadki, które napotykamy na swojej drodze, wymagają od nas myślenia i rożnych rozwiązań. Nigdy nie wiesz jakie szkolenie przyda Ci się właśnie dziś. Nie ograniczaj się, szukaj, poznawaj.

Możesz mieć szkolenia i totalnie tego nie czuć. Daj sobie czas. Praktyka daje dużą swobodę. Prowadzenie pierwszych swoich zajęć, a którychś z kolei, to jak niebo, a ziemia. Stres powoli puszcza, przychodzi profesjonalizm i luz. Wtedy jesteś najlepszy i najbardziej autentyczny. A najważniejsze w tym wszystkim jest bycie sobą. Tylko i wyłącznie sobą.

Zadaj sobie przede wszystkim pytanie jaka jest Twoja grupa docelowa. Z kim chcesz pracować? To pytanie zadaj sobie zarówno w kwestii klientów, jak i pracodawcy. Dzięki temu skupisz się na priorytetach i paradoksalnie szybciej rozwiniesz skrzydła. Nie da się być dla wszystkich i być dobrym we wszystkim. Może wolisz pracę z kobietami w ciąży, a może ze sportowcami. Wybierz opcję, gdzie czujesz się swobodnie i komfortowo. Lokowanie wiedzy w jednym kierunku jest o wiele lepsze niż rozrzucanie jej w różne strony.

Czy chcesz pracować pod kimś czy być swoim sterem i okrętem? Wtedy bardzo przydaje się rozmowa z kimś kto już w branży jest i taki biznes posiada. Z perspektywy czasu wiem, że dużo łatwiej byłoby mi rozpocząć działalność i uniknąć niektórych rozczarowań, gdybym wiedziała to co wiem teraz. Ale aby to wiedzieć, musiałabym zapytać o to kogoś, kto już taki biznes prowadzi. Gdy ja zaczynałam, byłam jednym z pierwszych takich studiów w Polsce. Dziś takich miejsc jest masa. Łatwiej dotrzeć do osoby, która wskaże dobry kierunek.

Niebój się szukać. Nie bój się pytać. Nie bój się wybierać. Nie bój się być sobą. Realizuj swoje marzenia.

Jak zafundować klientowi jego najlepszy trening?

Nie wiem jak u Was, ale u mnie klientów co nie miara. Pracuję tylko i wyłącznie indywidualnie i do takiej formy pracy dedykuję ten wpis. Czy są jakieś do’s i don’ts pilatesowego treningu personalnego? Jak postępować, czego unikać i cała reszta, to właśnie na ten wpis czekały miliony 😛

Zawód trenera personalnego pilates, trenera pilates, nauczyciela pilates, instruktora pilates (niepotrzebne i fatalnie brzmiące wykreśl) polega na pracy z klientem. Koniec, kropka. Umiejętność takiej pracy jest nieoceniona, jednakże nie każdy ją posiada, a zdobycie jej to długa droga.

Zacznę od tego co w trakcie sesji coachingowych biznesowych mówiła mi Lesley Logan – na świecie jest 8 miliardów ludzi. Każdy znajdzie swojego klienta. I taka jest prawda. Każdy z nas, nauczycieli, jest inny. Ma inny znak zodiaku, liczbę astrologiczną, osobowość, charakter, styl bycia, przeżycia. A energia kosmosu robi swoje, czyli przyciąga podobnych ludzi do siebie. Może ta energia kosmosu brzmi dziwnie, ale ja serio w to wierzę, gdyż coś ludźmi musi kierować kiedy wybierają swojego nauczyciela. Rekomendacje rekomendacjami, ale energia jest bardzo ważna. W każdym razie, tylko i wyłącznie od Ciebie, szanowny trenerze, zależy czy zdobędziesz klienta. Co lepsze i ważniejsze, czy on z Tobą zostanie.

Dla klienta najważniejszych jest kilka istotnych rzeczy:

  1. aby trener go wysłuchał uważnie i na tej podstawie zbudował trening
  2. by cele treningowe były zgodne z jego oczekiwaniami
  3. aby trener się nim interesował
  4. aby efekty treningów zgadzały się z celami, były zauważalne i długotrwałe
  5. aby trening był stworzony idealnie pod niego

Klienta nie obchodzi ile mamy lat, czy mamy rodzinę i jaką, co lubimy robić w wolnym czasie i gdzie jeździmy na wakacje. Ale co ważniejsze…

Czy idąc na paznokcie pytamy czy woli żel czy akryl, gdzie się uczyła, a co najważniejsze u kogo? Czy powiedzenie, że szkoliła się i jej guru jest pan Stanisław Święty Paznokieć z Jasnogóry, ktokolwiek spoza branży wiedziałby o kogo chodzi? NIE. Skąd zatem pomysł, że klient będzie rozróżniał szkołę Romany, Jaya czy Rona, jeśli absolutnie nie ma pojęcia kto to? Przyszedł bowiem TYLKO poćwiczyć i poprawić sprawność swojego ciała.

Praca instruktora/trenera/nauczyciela pilates to nie łatwa sprawa. Przede wszystkim wymaga to:

1. naprawdę dobrej wiedzy z zakresu budowy i funkcjonowania ciała

2. znajomości fizyki i mechaniki, by wiedzieć jak zmieniać ustawienie sprzętu, czym są dźwignie i ramiona siły

3. świetną wyobraźnią do tworzenia modyfikacji ćwiczeń pod potrzeby klienta

4. dostrzegania ciała w przestrzeni, by wiedzieć co się w nim dzieje i jakim ruchem można to zmienić i poprawić

5. podejścia psychologicznego

A jak wiadomo klienci są równi. Ci bardziej gadający, Ci milczący, Ci co się boją i Ci, którzy chcą być w centrum uwagi, ale też Ci co mają problemy w domu, są intra lub ekstrawertykami. I to on nauczyciela zależy jak przebiegnie trening. Czy potrafi być elastyczny na tyle, by ćwiczyć z każdą z tych osób? Czy wyznacza ostro granice i odmawia pracy tym, którzy go męczą? Czy potrafi się dopasować poprzez stosowany język, ruchy, temat rozmowy, formę dotyku, jak i sama formę prowadzenia treningu, do tego z jakim klientem pracuje? Sama wiem po sobie, że nie każdy mi pasuje i szukam aż znajdę osobę podobną do mnie, muszę poczuć wspólną energię i flow. Jednakże klienci, którzy do mnie przychodzą są przeróżni. Plotkujące kobiety, małomówni mężczyźni, ortodoksyjne muzułmanki, fanki psów, antyfanki kotów, Ci którzy potrzebują powoli i Ci którzy chcą efekt wow. I co lepsze, Ci którzy bluźnią i Ci, którzy nie. Jestem w stanie spełnić ich potrzeby dając trening na najwyższym poziomie świetności. Zatem nawiązanie wspólnego języka z klientem, jest kluczową sprawą, by każdy trening był niezapomnianym przeżyciem, dawał efekty nie tylko fizyczne, ale również psychiczne.

6. dużej otwartości na klienta. Praca trenera często nie kończy się tylko na godzinnej lekcji. To też bycie dostępnym w miarę potrzeb klienta poza godzinami pracy. Bywają przypadki trudne, takie które potrzebują większej ilości konsultacji, porad. Czasem również po prostu motywacji. Poczucie bezpieczeństwa dla klienta jest zamienne. Dobry trener wie, że dla niego to chwila na odpisanie lub którą rozmowę. Dla klienta spokój i zaufanie.

Ekwilibrystyki – czy to wciąż pilates?

Temat rzeka, naprawdę. Sporo z nas ma w sobie coś z dziecka, które uwielbiało godzinami wisieć na osiedlowym trzepaku. Sporo z nas ma również potrzebę posiadania super fotki w dziwnej pozycji, którą wstawi na Instagram i będzie się cieszyć polubieniami. Gdzie jest granica pomiędzy pilatesem a akrobatyką? Kiedy są ćwiczenia, a kiedy idiotyzmy?

Ten post sięga daleko, daleko wstecz, do rozmów i sprzeczek nauczycieli pilates na całym świecie. Jakich? O tym czym jest, a czym nie jest pilates. O wyznaczaniu wielkiej, szerokiej granicy pomiędzy Real, True i Authentic pilates, a zwykłym pilates. Czy w ogóle istnieje taka różnica? A nawet jeśli istnieje, kto ją wyznacza? I czy w ogóle ma to jakiekolwiek znaczenie?

Powiedzmy sobie najpierw najważniejszą rzecz na świecie

Jeśli mnie znasz, wiesz dobrze, że wywodzę się z fizjoterapii i pilatesu „współczesnego”. Trenowałam gimnastykę artystyczną, pole dance i inne takie. Prowadziłam zajęcia fitnessowe choreograficzne. Ale to przede wszystkim fizjoterapia nauczyła mnie patrzeć na ciało w całości i dobierać ćwiczenia idealnie pod potrzeby klienta. Ale wiesz także, że jestem zwariowana i uwielbiam tworzyć i wymyślać, szaleć i dać ponieść się wyobraźni. I, przyznaje się do tego szczerze, mam wielki fun z próbowania ćwiczeń znalezionych na Instagramie, i to właśnie tych dziwnych, a wręcz ekstremalnych.

Piszę teraz szczerze, nie negując niczyich przekonań, zdobytej wiedzy i pracy. Do mnie klasyka NIE PRZEMAWIA. Umiejętność dostrzegania bardzo wielu detali w ciele klienta nie pozwala mi na to, bym mimo to co widzę, zamykała się w pewnych ramach i pracowała bez możliwości wprowadzenia zmian na każdym poziomie ruchu. Klasyka mnie osobiście ogranicza w pracy. Sam fakt, że zajmując się pilatesem prawie 20 lat, nie pamiętam orderu na macie czy na reformerze o_O. Dla mnie nauka pilatesu ma być przyjemnością, frajdą, szczęściem. Nie musztrą, nie robieniem pod dyktando, nie stresem. A z tym właśnie pilates klasyczny mi się kojarzy. Również to, że ćwiczenia obecnie wyglądają dokładnie tak samo jak z czasów dziadka Pilatesa z 1950 roku. I dokładnie tak samo się je wykonuje. To tak jakby zatrzymać medycynę w 1950 roku i operować wyrostek robaczkowy wielkimi cięciami w jamie brzusznej, a popsuty ząb wyrywać, zamiast leczyć kanałowo. Pamiętasz gabinet pielęgniarski i stomatologiczny w szkole podstawowej w latach 90? To już był koszmar! Czy chcę tak pracować z klientem? Absolutnie nie!

Wracając do kwestii, że pilates jest formą ruchu, formą aktywności fizycznej, formą spędzania wolnego czasu…

Na czym Ci zależy najbardziej?

  • aby Twój klient cieszył się treningiem i sprawnym ciałem
  • na konieczności wykonywania ćwiczeń tak jak opisał to Józek
  • na swoim ego

Dla klienta nie jest ważne czy ćwiczenia wywodzą się od Romany, Jaya, Rona, Kathy, Lolity czy innych. Dla klienta ważne jest to, by jego potrzeby ruchowe były realizowane, by dobrze się czuł w trakcie i po spotkaniach oraz by efekt utrzymywał się długo dając mu sprawne ciało. Czy klienta interesuje, że to, że reformer, na którym ćwiczy, jest idealnie zgodny z oryginałem stworzonym przez Józka? Halo, jakiego Józka, kim jest Józek? KLIENTA TO NIE OBCHODZI.

No dobra, bo tu zaraz inny post mi się wedrze z tych rozważań, więc wracam do tematu. O co w tym wszystkim chodzi? Otóż wiele nauczycieli zarzuca innym wstawianie na media społecznościowe zdjęć prezentujących wymyślne, wręcz akrobatyczne, pozycje na pilatesowym sprzęcie. Szpagaty, zwisy, przepisy, wiszenie w powietrzu na sprężynach, bujanie się na pasku itd itp itt. Czy to wciąż jest pilates? Wróćmy do dawnych czasów. Czy przypadkiem nie o to była sprawa w sądzie pomiędzy Johnem Howardem Steelem (klientem i przyjacielem Józefa), a Romana Kryzanowska i Seanem Gallagherem? O to by pilates był nazwą ograniczoną tylko i wyłącznie do systemu stworzonego przez Józefa, bez jakichkolwiek zmian? Kto może decydować co jest pilatesem, a co już nie? Dobrze wiemy, że inne ćwiczenia zostaną zaproponowane klientowi z bólem pleców, inne kobiecie w ciąży, inne piłkarzowi, inne baletnicy i inne członkowi Circus du Solei. Czy dla tych ostatnich będziemy robić Arm Work Supine, czy będziemy się koncentrować na wzmacnianiu ciała w pozycjach szpagatów, mostków, zwisów i przewisów?

Czy to jest wciąż pilates?

A czy to jest pilates?

Zacytuję tu Johna Howarda Steela, prosto z jego książki „Caged Lion”.

I jeszcze jednego, którego bardzo szanuję i cenię za ogrom wiedzy, Toma Waldrona.

Nie rozumiem istniejących podziałów. Haseł w stylu „moje jest lepsze od Twojego, a moja racja jest prawdziwsza od Twojej racji”. Nie lubię szufladkowania i spierania się o rzeczy, tak naprawdę, nieistotne. Mam wrażenie, że ludzie sami sobie tworzą problemy i bariery prowadzące tylko do konfliktów. Jest to dla mnie absolutnie bez sensu. Preferuję Pilates bez kija w tyłku i cieszenie się tym co robię. Gdyż robię to co lubię i lubię to co robię. A wszystkim pozostałym, którzy twierdzą, że ich pilates jest lepszy, prawdziwszy, bardziej autentyczny i Bóg jeden wie co jeszcze, polecam zakup poniższego i zajęcie się tylko i wyłącznie czubkiem własnego nosa.

Pilates – trening siłowy mięśni głębokich

Takie właśnie zabawne hasła można znaleźć w internetach. Chwała za internety, przynajmniej mam o czym pisać 😛

Zacznę więc od najprostszej rzeczy, czyli fizjologii, wciąż pomijanej na kursach pilates i wciąż nie znanej wielu nauczycielom. A anatomia i fizjologia, wraz z biomechaniką, to najważniejsze tematy jakie trzeba ogarnąć, by stać się naprawdę dobrym przewodnikiem ruchu.

Nas, pilatesowców, będą przede wszystkim interesowały mięśnie głębokie.

Mięśnie globalne

Jak sama nazwa wskazuje, zajmują dużo powierzchni. Są położone zewnętrznie, często bardzo widoczne, zajmują się dużymi ruchami, które bez problemu jesteśmy w stanie kontrolować. Zbudowane są przede wszystkim z włókien mięśniowych szybkokurczliwych. Oznacza to, że szybko reagują, szybko się kurczą, generują siłę. Minusem takiego działania jest ich szybkie męczenie się. Są mięśniami fazowymi, czyli działającymi na zasadzie włącz/wyłącz. Są idealne do treningu siłowego, gdyż w łatwy sposób można je aktywować. Lubią opór, by je lepiej rozwijać pod kątem siłowym opór musi z treningu na trening rosnąć. Można je również rzeźbić, wystarczy zmienić zasady treningu. Patrząc na kulturystę, wszystko to co prezentuje, to właśnie mięśnie globalne.

Mięśnie lokalne

Drugi rodzaj mięśni skrywa się w ciele. Pod mięśniami globalnymi. Mięśnie lokalne są inaczej zwane posturalnymi, gdyż to one odpowiadają przede wszystkim za ustawienie elementów ciała.

Mięśnie głębokie:

Mięśnie lokalne zbudowane są głównie z włókien mięśniowych wolnokurczliwych. Zatem w przeciwieństwie do włókien szybkokurczliwych, trzymają napięcie o niewielkiej sile, za to bardzo długo. Wyobraź sobie zatem, że te szybkie włókna to tacy sprinterzy, a te wolno kurczące się to maratończycy.

Podsumowując – włókna wolnokurczliwe, z których przede wszystkim zbudowane są mięśnie głębokie, wytwarzają mniej siły i są znacznie wolniejsze w osiąganiu maksymalnego napięcia, lecz są zdolne utrzymać długotrwające napięcia, które są kluczowe dla stabilizacji i kontroli postawy ciała.

Na jaki bodziec reagują włókna wolnokurczliwe?

  • mały opór
  • długotrwający wysiłek
  • niska intensywność bodźca
  • propriocepcja

Przykłady mięśni głębokich:

  • poprzeczny brzucha
  • rotatory, międzykolcowe, wielodzielny
  • dźwigacz żeber
  • gruszkowaty
  • zasłaniacz wewnętrzny i zewnętrzny
  • podobojczykowy

Żeby to wszystko ładnie podsumować i zebrać w jedną całość:

Specyfikacja treningu siłowego

Na masę mięśniową -> praca z obciążeniem wynoszącym 60-75% Siły Maksymalnego Skurczu. 8-12 powtórzeń w serii.

Na wytrzymałość – praca z obciążeniem wynoszącym 40-60% Siły Maksymalnego Skurczu 12-20 powtórzeń w serii.

Czy którakolwiek z wyżej przedstawionych form treningu w jakikolwiek sposób przypomina Ci pracę na zajęciach pilates?

Jak się okazuje, jednorożce też płaczą. Co prawda z radości i ogromu pozytywnych emocji, których po szkoleniu Trapeze Table nie było końca. Tak wiele osób przywykło do kolorowej, wiecznie uśmiechniętej Magdy, że kompletnie nikt nie był przygotowany na moje emocje i łzy. Nikt, nawet ja sama. Nigdy nie nagrywałam się w takim wydaniu, nigdy nie pokazałam na SM tyle emocji. Ale to był ten moment kiedy poczułam, że mam na to przestrzeń.

Dotarło do mnie jaką drogę ja sama przeszłam, aby być tu gdzie jestem. By móc Was uczyć. Już wielokrotnie podkreślałam, że bycie nauczycielem to ogromna odpowiedzialność. Ja naprawdę to czuję. Dlatego właśnie od czasów studiów skrupulatnie dążyłam do miejsca, w którym jestem obecnie. Studia to była kropla w morzu potrzeb. Całe mnóstwo kursów u świetnych nauczycieli, wyjazdów, warsztatów, tona przeczytanych książek, godzin praktyki, to Wam nawet nie policzę. Praca z klientem, który jest równie świetnym nauczycielem, jest dla mnie kluczowa. Jego historie zdrowotne, problemy, z jakimi się boryka, to dla mnie najważniejsze nauki. Ważniejsze niż sucho wykute regułki. Na podstawie moich wieloletnich praktyk z klientami oraz przypadkach, które są czasem z kosmosu, mogę opowiadać przeróżne anegdoty przy okazji omawiania danego przypadku. Właśnie takie anegdoty pokazują różne metody ćwiczeniowe, które faktycznie się przydają. Nie uczą o tym w żadnych książkach. To wiedza oparta na doświadczeniu nauczyciela. To też dlatego warto wnikliwie badać historię dydaktyczną nauczyciela, do którego udajemy się na szkolenia.

Żeby było ciekawiej powiem Wam fun fact. Mój tata był przeciwny temu abym była szkoleniowcem. Jako profesor starej daty uważał, że nie jest dobrym pomysłem szkolić konkurencję i szkodzić samej sobie 🤣 Faktycznie brzmi to specyficznie. W jego oczach mogło to wyglądać jak strzał w kolano. Ale dla mnie to było jak next level. Nigdy nie utożsamiałam nauczania innych z budowaniem sobie konkurencji. Każdy z nas jest wyjątkowy i unikatowy. Nikt nie ma konkurencji. Wolę patrzeć na świetnych trenerów, którzy wyszli spod moich skrzydeł niż na ludzi, którzy błądzą i szukają złotego środka. Edukowanie innych daje mi max satysfakcji i pozwala być coraz lepszym. Absolutnie w takich kwestiach nie ma konkurencji.

Dzielenie się całą swoją wiedzą to też wyzwanie. Wymaga ogromnych pokładów energii. To, że ja wiem, że coś umiem i jakąś wiedzę posiadam, to jest jedna strona medalu. Ale to czy potrafię ją przekazywać innym, to jest kluczowa sprawa. To też lata praktyki. Tzw stand upu przed lustrem 🤣 . Praca nauczyciela jest mocno niedoceniana w naszym kraju. Nie chodzi tu tylko o mnie, ale o wielu nauczycieli, którzy mają ogromną wiedzę i świadomość. A jednak czasem to wszystko idzie mocno pod górkę.

Te momenty wynagradzają wszystko. Słowa uznania dla szkoleń. Dla Ciebie jako osoby. Dla Twojego stylu nauczania i bycia. Nie ma niczego lepszego. Serce rośnie. I po takich wyczerpujących momentach ta wiadomość „Jesteś najlepsza” wyzwala niesamowite emocje, kluchę w gardle i łzy w oczach. Ale to z radości. Te łzy mogę ronić bez końca. Bo mam naprawdę szczęście i wspaniałych ludzi, którzy budują swoją wiedzę ze mną. Robią gigantyczne postępy na moich oczach. Mają moje bezgraniczne wsparcie i uznanie. To są te momenty, kiedy rozumiem, że to co robię ma sens. Że jestem przydatna. Że pomagam ludziom i uczę ich bardzo ważnych rzeczy. A oni mi ufają w tym i kontynuują ze mną swoją drogę szkoleniową.

Dziękuję każdej osobie, która była na którymkolwiek z moich szkoleń. Każdej osobie, która wróciła ponownie na moje szkolenia. Każdej osobie, która przyczynia się do tego, że spełniam swoje marzenia ucząc i będąc nauczycielem. Jesteście wielcy i niesamowici ❤

Ale czy muszę mieć szkolenie…?

Wyobrażasz sobie trenera pilates prowadzącego treningi na pilatesowym sprzęcie bez żadnego wykształcenia ku temu? Przecież maszyna to maszyna… Ma wózek, ma kółka, na których się porusza. Ma sprężyny, które dają opór. Przecież to nic trudnego skonstruować trening z użyciem reformera, prawda?

Omg, jakbym usłyszała takie pytanie na moich zajęciach/warsztatach/szkoleniach, to chyba bym wyciągnęła wałek do ciasta zza pleców i pitolnęła porządnie w czarep osobę pytającą! A czy robiąc terapię manualną muszę być fizjoterapeutą? Lepiej! Czy jak jeżdżę po hali wózkiem widłowym, to muszę mieć przeszkolenie, by nikomu nie zrobić krzywdy? No heloł! Oczywiście, że musisz! Skąd więc ten genialny pomysł, że nie?

Pracując od 19 lat w branży, zauważam pewną zmianę, szczególnie jeśli chodzi o młodych instruktorów. Są bardzo pewni siebie mimo braku posiadanej wiedzy. Oczywiście w ich oczach sprawa wygląda zupełnie inaczej, gdyż są młodsi, bardziej charyzmatyczni i zdecydowanie bardziej przebojowi. Ten cały harmider wokół ich wspaniałości ukrywa wszystkie braki jakie posiadają.

A jak to się ma do branży pilates? Obecnie bardzo popularne są Reformery. Generalnie pilates wyszedł z klubów fitness do butikowych studiów pilates w pełni wyposażonych w maszyny. I dzieje się trochę jak w kiedyś popularnej reklamie gumy rozpuszczalnej – „Wszyscy mają mambę, mam i ja”. Kupują więc namiętnie sprzęty i zaczynają na nich pracować. Im szybciej, tym lepiej. To jest takie modne teraz, muszą być na czasie, nie mogą zostawać w tyle… Swojego pierwszego reformera kupiłam w 2010 roku. Nie miałam gdzie wtedy się z niego wyszkolić, więc napisałam do jednej z bardzo niewielu nauczycielek w Polsce, czy mogłaby mnie przeszkolić indywidualnie z podstawowych ćwiczeń. I tak też się stało, pojechałam do niej, wytłumaczyła mi o co w tym wszystkim chodzi, nauczyła naprawdę podstawy podstaw. Spędziłam u niej dobrych kilka godzin, ćwicząc i robiąc notatki, dzięki czemu po powrocie do Łodzi, wiedziałam orientacyjnie co, jak i gdzie. Praktykowałam na sobie, dokupiłam też kilka książek (a sprowadzanie rzeczy przez internet spoza Polski nie było jeszcze tak łatwe jak teraz) i uczyłam się. Wszystko po to, by nie zrobić klientowi żadnej krzywdy i wiedzieć co z nim faktycznie ćwiczę. Teraz wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Mówisz i masz. Szkolenie jednodniowe, bez praktyk, za to z papierkiem. Szkolenie przez osobę będącą 2 lata w branży… Ale po co w ogóle jechać na szkolenie skoro możesz komputerowo podrobić certyfikat szkolenia i nikt nawet się nie skapnie, że to jedna, wielka ściema. Klient tym bardziej nie zwróci na to uwagi, skąd ma wiedzieć jak się ćwiczy na sprzęcie? Wiesz tylko Ty i wiem ja, obserwując te bzdury na mediach społecznościowych. Widzę idiotyczne podpięcia sprzętu i jeszcze bardziej idiotyczne ćwiczenia. Widzę akrobacje tylko dla fotki na Instagram i zastanawiam się kiedy osoba wykonująca złamie sobie kark. Widzę błędy i niebezpieczeństwa. Oczami wyobraźni widzę także wypadki i kontuzje. A to wszystko dlatego, że instruktor nie widział potrzeby pójścia na szkolenie z zakresu sprzętu jaki właśnie zakupił i postanowił wykorzystywać ze swoimi klientami. Faktycznie, maszyna jak maszyna, ma sprężyny, bloczki, haczyki. Inżynier łatwo by ogarnął kąty i dźwignie. Ale to jest tylko jedna strona medalu. Drugą jest podjęcie się obowiązku zadbania o klienta. O jego sprawność i zdrowie.

Od tego co wiesz, zależy jakość prowadzonego treningu. Pozbądź się pychy i przekonania, że wszystko wiesz najlepiej. Myśl. Czerp nauki i korzystaj z pomocy tych, którzy dłużej się tym zajmują.

Niech to będzie Twoją mantrą 🙂

Łódzkie Spotkania Pilatesowe czas start

Tak, te dwie wspaniałe nauczycielki otworzą cykl Łódzkich Spotkań Pilatesowych, czyli kameralnych wydarzeń szkoleniowo-warsztatów z nauczycielami, których bardzo cenię za ich wiedzę.

Julie poznałam w 2019 roku, gdy z przyjaciółką pojechałam do Londynu. Od razu mnie zauroczyła. Ćwiczyłam z nią, gdy byłam w zaawansowanej ciąży, gdyż wiedziałam, że tylko ona, matka bliźniaków, po przejściach zdrowotnych, będzie w stanie mnie poprowadzić. Później, na przełomie końcówki ciąży i tuż po urodzeniu, brałam udział w jej programie mentorskim. Jest to cudowna nauczycielka, pełna empatii, wspierająca, pomocna. O niesamowitej wiedzy.

Amy poznałam w 2022 roku podczas mojej pierwszej podróży do Stanów. Pojechałam do niej do studia w Santa Barbara. Przywitała mnie szczerym uśmiechem, miłym słowem i chęcią współpracy.

Gdy w tym roku pojechałam do Londynu na ich wspólne warsztaty, wiedziałam, że to duet idealny. Ta sama energia, wymiana doświadczeń, obie nowoczesne ze świetnym, ludzkim podejściem do pilatesu. Tak zrodził się pomysł, by zaprosić je obie do Polski ❤ Już na tym wyjeździe podjęłam z nimi temat odnośnie warsztatów u mnie w studio. Zgodziły się i to bez wahania 😀 Zgranie wszystkiego, ogarnięcie grafików i całej reszty wymagało czasu, ale wreszcie mogę to publicznie ogłosić 😀 Nie mniej jednak wspomniałam o evencie kilku osobom. Przez co muszę dodać, że połowę miejsc mam już wyprzedanych🙈 Także nie ma co czekać z zapisami!

ROZKŁAD WARSZTATÓW

10-12 maja 2024

Piątek 10.05

16:00-19:00 Warsztaty biznesowe z Julie i Amy
20:00 Kolacja

Sobota 11.05 -> Pilates na macie

9:30 Oficjalne rozpoczęcie
10:00-12:00 Połącz stopy z siedzeniem z Julie
12:20-14:20 Matwork na Spine Correctorze z Amy
14:20-15:20 Przerwa na lunch
15:20-17:20 „Sztuka dawania wskazówek” z Julie i Amy
17:20-18:00 Otwarty panel dyskusyjny z Amy Julie i mną

Niedziela 12.05 -> Pilates na sprzęcie

8:00 – 9:00 Poranna lekcja z Julie
9:15-11:15 Rytm na Reformerze z Amy
11:30-13:30 Połącz stopy z siedzeniem – Refomer z Julie
13:30-14:30 Przerwa na lunch
14:30-16:30 Spine Corrector z Amy

Sobota 11.05.2023

Warsztaty z Julie

The Matwork – The „Feet to Seat” Connection

Mata: Połącz stopy z siedzeniem

Twoja stopa to fantastyczny wytwór ewolucji: składa się z dwudziestu sześciu kości, trzydziestu trzech stawów i niezliczonych mięśni. Kiedy idziesz, twoja stopa nieustannie zmienia funkcję: z miękkiego pochłaniacza wstrząsów staje się sztywną dźwignią i pcha cię do przodu, ale czy umiesz wykorzystać jej cudowne właściwości podczas ćwiczeń na macie?

Stopa potrafi być najbardziej zaniedbaną częścią ciała, a przecież to nasza podstawa i połączenie z ziemią!

Czy masz narzędzia, dzięki którym twoi klienci poprawią ruchomość stopy podczas ćwiczeń i na codzień?

Ten praktyczny warsztat nauczy cię, jak zapewnić stopom należną im uwagę i troskę, aby długo działały i prowadziły ciebie i twoich klientów do celu!

Warsztaty z Amy

Mat – Matwork on Spine Corrector

Mata: Matwork na Spine Correctorze

Spine Corector to idealny sprzęt do budowania siły środka i rozumienia właściwej biomechaniki kręgosłupa. Podczas warsztatu zajmiemy się tradycyjnymi ćwiczeniami na macie i będziemy odkrywać, jak Spine Corrector potrafi wzmocnić, poprawić i przyspieszyć połączenia w ciele, niezbędne do ćwiczeń. Zobaczysz i poczujesz, jak korzystanie ze SpineCorrectora pogłębia twoje rozumienie zgięcia, wyprostu, zgięcia bocznego, rotacji i sygnałów płynących z ciała. Niektóre ćwiczenia staną się prostsze, inne bardziej wymagające, ale po tym warsztacie na pewno rozjaśni ci się w głowie. Spine Corrector to idealny towarzysz twojej podróży przez ćwiczenia na macie.

Niedziela 12.05.2023

Warsztaty z Julie

Reformer – The „Feet to seat” connection

Reformer: Połącz stopy z siedzeniem

Zestaw ćwiczeń na reformerze zaczyna się od „Footworku”, który ustawia całą sesję.

Ale czy potrafisz wykorzystać go do maksimum? Czy wiesz, jak Footwork łączy się z innymi ćwiczeniami na lekcji?

Niezależnie od tego, gdzie masz stopy: na footbarze, w pętlach, na wózku czy w powietrzu, powinnaś zawsze pamiętać o tym, czego się dowiedziałaś podczas pierwszych ćwiczeń.

Zawsze skupiałam się na korzyściach, jakie przynosi dobre połączenie z podłożem a odkąd w sierpniu 2021 połamałam kość piętową jeszcze bardziej zależy mi, żeby uwzględniać stopy w każdym ćwiczeniu.

Warsztat zaczniemy od przyjrzenia się budowie anatomicznej stopy, a potem przeniesiemy się na reformer i będziemy rozkminiać, jak włączyć stopy do bardziej skomplikowanych ćwiczeń.

Warsztaty z Amy

Reformer: Rytm na reformerze

Uczenie ćwiczeń na reformerze wymaga umiejętności i skupienia na szczegółach, więc dodanie takich elementów jak rytm i tempo pomaga w tworzeniu spójnego doświadczenia dla całej grupy i uszczęśliwieniu klientów. Rytm i tempo są częścią metody Pilatesa oraz kluczem do lepszego ruchu, a także koordynacji ciała i umysłu. Powolne, kontrolowane ruchy są bardzo ważne, ale równie ważna jest umiejętność zmiany tempa bez utraty kontroli, precyzji i wytrzymałości. Nauczysz się, jak rytm i tempo mogą w pomóc w mentalnym i fizycznym zaangażowaniu się w sekwencję ćwiczeń, jednocześnie budując głęboką wewnętrzną siłę. Nasze życie zmienia tempo, nasza praktyka pilatesowa też powinna.

Spine Corrector

Spine Corector to idealny sprzęt do budowania siły środka i rozumienia właściwej biomechaniki kręgosłupa. Zobaczysz i poczujesz, jak korzystanie ze Spine Correctora pogłębia twoje rozumienie zgięcia, wyprostu, zgięcia bocznego, rotacji i sygnałów płynących z ciała. Na warsztacie będziemy też używać innych pomocy, takich jak długi pasek, Magic Circle albo piłeczki do wzmocnienia połączenia z ruchem kręgosłupa oraz siły i elastyczności stawów biodrowych. Na warsztacie wykorzystamy sekwencje z tradycji Kathy Grant i Rona Fletchera, które pomogą ci zbudowanie własnego sylabusa ćwiczeń i zrozumienie tego użytecznego sprzętu.

Koszt warsztatów: 2950 zł

Zapisy przez system fitssey –> https://app.fitssey.com/1131255001/backoffice.v4/schedule

Oplata: Przelew na konto

Płatność na konto nr 73105014611000009073176464

Odbiorca przelewu to Movimento Pilates Magdalena Nowak Łódź

Tytuł przelewu „Warsztaty Julie i Amy-(swoje nazwisko)”

Z kim chcę pracować

Uwaga, treść tego wpisu może być dla niektórych kontrowersyjna, a wręcz nie do przyjęcia. Zatem jeśli nie chcesz przeżyć szoku, opuść tę stronę w sposób natychmiastowy.

Zacznę od tego, że uważam się za osobę inteligentną, mądrą, o niesamowitej wiedzy, wykształconą i bardzo specyficzną. Rzadko kiedy osoby są na mnie obojętne. Jestem lubiana, lub odwrotnie. Jestem osobą wyraźną, głośną, kolorową, krzykliwą, często wulgarną, o ciekawym poczuciu humoru. Jak na swój wiek osiągnęłam bardzo dużo, wciąż wiele przede mną. Jestem ambitna, prę do przodu, podążam do celu. Kocham jednorożce. Ale co najważniejsze…

Dlatego też myślę, że mogę pozwolić sobie na niniejszy wpis.

Ludzie albo mnie uwielbiają, albo unikają. Dla jednych jestem mentorem, dla innych idiotką. Bycie główną wariatką polskiej sceny pilates mi pochlebia. Robię z siebie głupka? Przynajmniej potrafię się z tego śmiać. Głoszę herezje? Skoro ktoś tak uważa, to luz, nie przeszkadza mi to. Jestem infantylna i głupia? Nie mnie dane to oceniać. Mam dziwne poczucie humoru? Lepiej mieć dziwne, niż nie mieć żadnego. Jestem nieogarnięta i chaotyczna? Podobno geniusze tak mają. Pracuję w towarzystwie moich dzieci i zwierząt? No cóż, przyzwyczaj się.

Jednego sobie w tych zabawnych historiach odejmować nie będę. Jest to wiedza i doświadczenie. Doświadczenie i wiedza. Podkreślę raz jeszcze WIEDZA. DOŚWIADCZENIE.

Wyrosłam już z tego, by nadmiernie przejmować się jak postrzegają mnie ludzie. Nie mam czasu ani siły na to, by czyjąś negatywną energię brać na siebie. Wyrosłam także z oceniania mnie przez innych, żali czy pretensji. Zawadiacko wręcz powiem, że

Jestem sobą, niczego nie ukrywam, nikogo nie gram. Codziennie głaszczę moje wewnętrzne dziecko. Odczyniam rytuały i odprawiam czary. Piję wino i dobrze się bawię. Masz z tym jakikolwiek problem? Przeszkadza Ci to? Nie mieści Ci się to w głowie? Nie trudź się, naprawdę. Zniszczy to Twoją energię, a moją narazi na uszczerbki. To jest absolutnie bez sensu działanie.

Mój postulat i morał całego tego wywodu ma jedno na celu. Zanim wybierzesz moje szkolenia i zdecydujesz się na współpracę ze mną, bądź świadom pewnych rzeczy. Jeśli te rzeczy nie będą Ci pasować, znasz rozwiązanie. Znajdź inne szkolenie. Na tym samym poziomie. W Polsce.

Natomiast zapewniam Cię, że moje szkolenia to wiedza na najwyższym poziomie. Zdobywana przez lata, w kraju i poza nim. To doświadczenie oparte na pracy z klientami i obserwacjach. To wiedza z medycznych książek i kursów. To wiedza pełna anatomii i biomechaniki, którą przedstawiam w najprostszy możliwy sposób. To biblioteka ćwiczeń pełna rozwiązań dla każdego problemu. To wiedza przedstawiana z humorem i życiowym podejściem, pełna przykładów, jakie każdy zna. A ja jestem tylko człowiekiem i aż nauczycielem, który bierze pełną odpowiedzialność za to czego naucza innych. Jestem tego w pełni świadoma, dlatego też nauczam tak, żebym sama nie mogła sobie niczego zarzucić. Nauczam tak, jak zawsze chciałam być sama nauczana. W atmosferze takiej, której nigdy nie było mi dane zaznać. Jestem matką, żoną, nauczycielem i szkoleniowcem. Pełna empatii potrafię zrozumieć każdego. Pomagam, wspieram i zawsze stoję całą sobą przy moich uczniach. Jestem cholernym jednorożcem i matką smoków. Jeśli mnie poznasz, będziesz wiedzieć, że możesz na mnie liczyć. Ale potrzebne jest nie tylko zaufanie, ale podobny vibe.

Kalendarz szkoleń znajdziesz na moim profilu na Instagramie -> @movimento.pilates.magda.nowak

Za co cenię pilates?

Dla jednych to filozofia, dla innych system ćwiczeń, dla jeszcze innych świetna forma aktywności fizycznej. Można to traktować jako główny sport, sport dodatkowy czy też rehabilitację. Podejście do pilatesu jest tak różne jak jego rodzaje nauczane na całym świecie.

Prawda jest taka, że odłamów pilatesu jest wyjątkowo dużo. I każdy jest ten prawdziwy, autentyczny, zgodny z założeniami samego dziadka Pilatesa. Mam wrażenie, że po części to od kogo uczy się trener, skutkuje w efekcie jego podejściem do tej formy ruchu.

Są tacy, którzy sztywno trzymają się zasad wymyślonych jakiś czas temu. Nie wprowadzają zmian czy modyfikacji, a kolejność ćwiczeń jest taka sama jak opracował to dziadek Pilates. W większości przypadków trening u nich jest trudny, bardziej siłowy również ze względu na sprzęt, który ma mało możliwości modyfikacji (takich jak na przykład ustawienia podpięcia sprężyn czy oporu sprężyn).

Ja jestem zwolenniczką zmian. Mimo, że szczerze nienawidziłam (i wciąż nie rozumiem zachwytu) tak zwanego UGULa, czyli Uniwersalnego Gabinetu Usprawniania Leczniczego, moje studia jednak mnie czegoś nauczyły. 

Kinezyterapia (terapia ruchem) ma na celu poprawę zdrowia pacjent, a co za tym idzie, poprawę zakresu ruchu w stawach, zmniejszenie napięć w ciele, wyrównanie balansu mięśniowego. Poprawa zdrowia pacjenta wiąże się również z jego komfortem psychicznym. Podstawą jest wiedza anatomiczna, biomechaniczna i fizjologiczna. Do tego obserwacja i umiejętność dopasowywania ćwiczeń i zadań pod pacjenta.

Tak naprawdę wiele nauk zazębiało się ze sobą. Połączenie wiedzy anatomicznej (gdzie znajduje się jaki mięsień i za jaki ruch odpowiada) z wiedzą o ruchu ciała człowieka (trzeba wykonać taki, a nie inny ruch, by uruchomić mięśnie, na których nam zależy) skutkowało idealnym doborem ćwiczeń pod potrzeby klienta. Fitness rozwinął moją wyobraźnię pod kątem kreowania ćwiczeń, fizjoterapia natomiast wzorców ruchowych i funkcjonalności całego ciała w życiu codziennym. Gdy pojawił się pilates, wszystko ładnie pozbierało się ze sobą i ułożyło kawałki do kupy. 

Czy pilates jest schematem ćwiczeń, jedno po drugim, wykutym na blachę? Być może dla niektórych tak. Dla mnie pilates stanowi jednak coś o wiele większego. 

  1. zrozumieniem ciała człowieka – żadna inna forma aktywności z jaką się spotkałam nie ujawniała tylu niedociągnięć. Zresztą nie bez powodu mówi się, że pilates to najbardziej żenująca forma ćwiczeń 😛 Pilates nie polega na skomplikowanej choreografii i bitach w muzyce. Tu liczy się precyzja ruchu i jego kontrola. Na poziomie neurologicznym, jest to naprawdę ciężka praca. I nagle, gdy ciało pracuje w zabezpieczonych ustawieniach i z pełną kontrolą, ukazują się rzeczy, o których mało kto ma pojęcia. Nagle wdech i wydech w trakcie ruchu nabierają nowego sensu i nie dość, że pomagają, to uczą pewnych zapomnianych wzorców. Nagle praca nóg w strasach na cadillacu wygląda zupełnie inaczej niż z airplane boardem. Te same ćwiczenia można wykonać na różnym sprzęcie. To samo ciało ćwiczy, ale ruch i ustawienie ciała jest inne. Wszystko zaczyna być widać, wszystko ustawia się jednosensowną całość. Anatomia i biomechanika z książek przechodzą na ćwiczącego człowieka, zapala się lampka nad głową i bach, wszystko staje się oczywiste. 
  2. budowaniem długotrwałej świadomości – sporo lat pracowałam jako instruktor fitness. Prowadziłam różne formy zajęć, od tych bardziej tanecznych, po te wzmacniające. Byłam także uczestnikiem wielu takich zajęć. I niesamowite jest to, że  nigdy nie odczuwałam nic głębiej. Ok, bolały mięśnie, co jest normalne, byłam zmęczona, serce waliło szybciej. I na tym koniec. Nie pamiętam jak wychodziłam z sali i co robiłam później. Po pilatesie wychodzę i pamiętam. Moje ciało się trzyma, jestem wyprostowana i wyciągnięta. Łapię się na tym nie tylko tuż po, ale drugiego i trzeciego dnia. Ile klientek opowiadało mi, że widząc swoje odbicie w lustrze lub witrynie sklepowej, poprawiały postawę ciała na tę lepszą. I nie miały z tym żadnych problemów, to się działo samo z siebie. 
  3. obserwacja zmian – czy wiesz, że to jak najbardziej jest możliwe, by zmiany widzieć już po jednym treningu? Pilates nie jest formą aktywności, gdzie spala się tkankę tłuszczową, czy buduje masę mięśniową. Tu liczy się wydłużenie i jak najbardziej prostowanie ciała w górę. Dobrze dobrane ćwiczenia, dopasowane pod potrzeby klienta, jak i jego postawę i ruchy, potrafią naprawdę zdziałać cuda. I ta obserwacja zmian w ciele klienta jest niesamowicie budująca. Dla klienta, który szybko odczuwa i zauważa różnice w ustawieniu swojego ciała. Dla nauczyciela, który otrzymuje informację, że zrobił wszystko co należało.
  4. płynność i precyzja ruchu – typową pedantką nigdy nie byłam, aczkolwiek denerwowały mnie np wystające nitki z ubrań. Jednak obserwując ciało człowieka w ruchu, patrzyłam właśnie na płynność, precyzję i elastyczność. Może to jakieś spaczenie po nauce baletu w szkole podstawowej. Na pewno jest to coś czego poszukuję i oczekuję w balecie, dlatego też tak bardzo go lubię. Pilates lubi precyzję. Jest taki czepialski i nieznośny jeśli chodzi o pewne ustawienia. Jedni się będą upierać, że przez to jest niefunkcjonalny, gdyż nie pracuje trójpłaszczyznowo. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Precyzja ruchu wspaniale aktywuje mięśnie głębokie, podczas gdy płynność to piękny balans napięcia mięśni w całym ciele. Praca pomiędzy siłą i elastycznością. Stabilizacją a mobilizacją. Agonistami i antagonistami. 
  5. podstawy są cholernie trudne – umiesz robić teasery? Boomerangi? Różne dziwne cyrkowe pozycje na Cadillacu? To wspaniała wiadomość. Jednak pracują tu głównie mięśnie globalne. Aby jak najbardziej uruchomić i przypomnieć sobie istnienie mięśni lokalnych, należy wrócić do podstaw i jak najbardziej prostych ruchów ukierunkowanych na stabilną miednicę. Okazuje się, że to one stanowią problem. Gdy mięsie lokalne pracują, ciało jest w swojej najlepszej możliwej postawie. Rośnie świadomość, pojawia się kontrola ruchu. Powrót do podstaw, ruchy w małym zakresie, minimalne napięcia, mega kontrola, och kurczę, jakie to potrafi być trudne i wymagające. 

Dla mnie pilates jest niesamowitą formą pracy z ciałem, która w znaczy sposób pokrywa mi się z wiedzą fizjoterapeutyczną. Łączę przyjemne z pożytecznym i mam olbrzymią satysfakcję, gdy otrzymuję informacje zwrotne jak bardzo komuś pomogłam. Dla mnie osobiście nie ma znaczenia czy pracuję na sprzęcie klasycznym czy nowoczesnym, czy znam order na macie i na reformerze, czy jestem w stanie wykonać z setki teasera. Dla mnie ważne jest to, by stosując się do zasad aktywacji mięśni głębokich, stworzyć trening, który poprawia postawę ciała, daje poczucie komfortu (szczególnie w miejscach dyskomfortu), wzmacnia, mobilizuje i stabilizuje całe ciało. Czy pilates mi to da? A i owszem, szczególnie z wykorzystaniem modyfikacji i dodatkowych propsów.

Jakie cechy ma DOBRY nauczyciel?

Czas szkoleń to nie tylko czas Waszej edukacji i mojego zaangażowania, ale również moich przemyśleń. Moment, w którym dzieląc się swoją wiedzą kształtuję i systematyzuję Waszą wiedzę. I choć robię to od lat, to i tak za każdym razem cieszy mnie to tak samo mocno. I zawsze tak samo bardzo chcę przekazać wszystko co najważniejsze i najlepsze. W najbardziej przystępny sposób. Czy to czyni mnie DOBRYM nauczycielem?

Na miano DOBREGO nauczyciela w mojej ocenie składa się wiele aspektów.

Na pewno jedną fundamentalnych kwestii jest doświadczenie. Dobry nauczyciel powinien mieć dobre i wystarczająco długie doświadczenie. Wiedza to jedno, ale zastosowanie jej w praktyce to już co innego. Doświadczenie zdecydowanie rozwija i uczy. Eliminuje ewentualne ryzyko popełnienia błędu. Otwiera na wiele nowych sytuacji. Pomaga w radzeniu sobie z totalnie każda sytuacją i pytaniem zadawanym przez ucznia.

Dobry nauczyciel to taki, który rozwija się. Nauczyciel tonie zawód, że możemy osiąść na laurach. To zupełne tego przeciwieństwo. Nauczcie powinien stałe uzupełniać i rozwijać swoją wiedzę i praktykę. Powinien być aktywny umysłowo. Głowa, która nie pracuje staje się trudniejsza w obyciu. A przecież tu potrzeba ciągłej świeżości umysłu. Otwarcia na nowe.

Powinien praktykować, bo nie samą teorią człowiek żyje. Doświadczenie i wiedza to super sprawa. Ale praktyka to również podstawa. Rozwój ciała nauczyciela jest równie ważny jak rozwój umysłowy.

Musi umiejętnie tłumaczyć i słuchać. Na świecie jest wielu nauczycieli. Ale jak wielu jest takich, którzy realnie docierają do swoich odbiorców? Tych, którzy słuchają swoich uczniów i tłumaczą tak, że od razu wiadomo jak wykonać ruch. A no właśnie. Umiejetność prowadzenia szkoleń, tak aby kursanci rozumieli przekaz i mogli wykorzystać go w przyszłości, jest kluczowa! Trzeba pamiętać, że nie tłumaczymy sobie, lecz komuś. Zróbmy to najlepiej jak potrafimy. Koniecznie ćwiczmy przemawianie, nawet w małym gronie swojej rodziny czy chociażby mówiąc do lustra. Starajmy się robić plan przebiegu takich szkoleń i często pytajmy czy wszystko jest zrozumiałe.

Dobry nauczyciel to wsparcie. To wsparcie wiedzą nie tylko podczas szkolenia. To nie tylko odpowiadanie na pytania w trakcie nauczania. To również kontakt w chwilach, gdy uczeń ma sytuacje trudną i pisze do nas w sprawie porady. Jako nauczyciele ofiarujemy swój kontakt by osoby, które uczymy, były jak najlepsze. No przecież właśnie o to nam chodzi.

I najważniejsza kwestia moim zdaniem to Dobry nauczyciel powinien czuć powołanie. To jest mega mega mega ważne. Aby czuć, że to jest to, że robię to z pasją i zaangażowaniem. Chce wypuszczać najlepszych nauczycieli. Jeżeli ktoś robi to tylko dla kasy lub ze zwykłego widzi mi się, to nigdy nie zadziała. I bardzo szybko wyjdzie na jaw.