Być może zastanawiasz się nad otwarciem małego bądź dużego obiektu sportowego w postaci studia pilates. Nie wiesz, którą opcję wybrać, co będzie sensowniejsze, bardziej dochodowe, generalnie lepsze.
Opierając się na swoim doświadczeniu opowiem Ci jakie są plusy i minusy dużego i małego obiektu studia. Być może ten wpis pomoże Ci podążyć w którąś ze stron, a być może odwiedzie od pomysłu zakładania swojej działalności. Jednak jeżeli mogę podzielić się swoim doświadczeniem w tej materii, a przy okazji komuś pomóc, to zrobię to bez chwili zastanowienia.
Jeżeli jesteś już tu ze mną od jakiegoś czasu to dobrze wiesz, że otworzyłam pierwsze Studio pilates mieszczące się w Łodzi. A po niecałych 10 latach funkcjonowania zamknęłam je, by następnie otworzyć swoje małe przydomowe studio.
Jeżeli dopiero odkryłeś mojego bloga, a to Twój pierwszy przeczytany wpis na moim profilu, to zapewne myślisz sobie, że jestem nienormalna. Bo zamknęłam duże studio na rzecz małego.
Nie dziwi mnie to. Większość osób tak myślała (kiedy podjęłam decyzję o zamknięciu dużego) i zapewne nadal tak myśli. Większość osób tego zupełnie nie rozumiała, a doszukując się przyczyny, zawsze widziała jedną – finansową.
Natomiast priorytety każdy ma inne a powody mojej decyzji możesz przeczytać w poście
Teraz już wiesz jakie są moje priorytety i czym się kierowałam podejmując taką a nie inną decyzję.
Natomiast odrzucając od tego moje duchowe pragnienia a skupiając się na czysto logicznych i konsumpcyjnych aspektach dużego i małego studia, pozwolę Ci na wyciągnięcie własnych wniosków 😉
DUŻE STUDIO, DUŻO PRACY?
Brzmi to banalnie. Przecież o to chodzi. Duże studio, dużo pracy, dużo klientów, duże zarobki!
To wszystko BRZMI fajnie. Ale jeżeli tego nie doświadczysz to nawet nie wiesz, że absorbuje to 100% Twojego czasu i uwagi. Serio, ja nie byłam w stanie nie myśleć co się dzieje, gdy mnie tam nie było. Nie dlatego, że nie ufałam pracownikom (miałam super ekipę), ale dlatego, że to mój biznes, “moje dziecko” a każdy o swoje dziecko dba (a przynajmniej powinien). Byłam ciągle związana z telefonem, skrzynką mailową, facebookiem i instagramem.
Duże studio to też zatrudnienie trenerów a co za tym idzie? Dbanie o nich! Masz dodatkowe kilka osób “na głowie”. Ogarnianie ich dokumentów, wypłat i pilnowanie by wszystko chodziło jak należy. Ale te kilka osób jest pikusiem przy tym, że dochodzi do tego wszystkiego klient. A ich było tak mniej więcej około 250 osób. Nie muszę Ci mówić, że dbałość o dobro klienta w takim biznesie to podstawa podstaw. I teraz na głowie masz już sporo więcej osób :D. I okej jeżeli jesteś osobą, która dość swobodnie do takich spraw podchodzi, zapewne bez problemu poradzisz sobie. Ale jeżeli chcesz dobrze dla wszystkich,a to raczej trudne/awykonalne, to niejednokrotnie wychodzisz z siebie i stajesz obok. Plusem są fajni klienci, którzy przychodzą na Twoje zajęcia i drogą pantoflową przyprowadzają za sobą tłumy 🙂 Musisz się natomiast liczyć z tym, że również trafiają się tacy klienci, którym wszystko będzie przeszkadzało. A w świat będzie szła fama o tym jak beznadziejnie jest w Twoim studiu. I jeśli masz tendencję do przejmowania się każdym słowem, gestem i miną, to masz przerąbane. Jeśli natomiast potrafisz się od tego odciąć, mając 100% przekonanie, że robisz wszystko jak należy, lucky you! Ja niestety należę do grupy pierwszej (choć teraz już się to trochę zmieniło) i bardzo brałam do siebie wszystko co się działo. Niszcząc swoje zdrowie psychiczne. Wielokrotnie…
fot. Duże Studio Movimento Pilates podczas Andrzejek.
Ważnym aspektem jest również fakt, że obiekty sportowe mają swoje sezony, w których są mniej lub bardziej opłacalne. Zdecydowanie okres wakacji to tzw martwy sezon. Większość klientów spędza wtedy czas na powietrzu bądź na urlopach i musisz się z tym liczyć. Utrzymanie takiego obiektu oraz trenerów kosztuje wciąż tyle samo, a przy małej frekwencji klientów, generują się znacznie mniejsze przychody. Sezonem “pozytywnym” jest okres jesienno-zimowy. Kiedy to spora część klientów wypełnia sale ćwiczeń. Wtedy jest szansa na fajny zarobek. A tak naprawdę wygląda to tak: styczeń – oszczędności po nowym roku, ale pod koniec wdrażanie planów noworocznych, luty – ferie, marzec – super, kwiecień – super i dodatkowo chęć ładnego ciała na majówkę, maj – super, choć zaczynają się wyjazdy na działki, czerwiec – koniec roku, sesja letnia u studentów, wakacje, lipiec i sierpień – wakacje, wrzesień – już trochę lepiej, ale wydatki na książki i powrót do szkoły dzieci, październik – ekstra, listopad – nieźle, grudzień – wydatki na święta, przygotowywanie świąt inymi słowy slabo słabo…
Jeżeli masz w domu małego szkaraba i rodzinę musisz zdawać sobie sprawę z tego, że Twój czas dla nich będzie ograniczony i to mocno. Często myślami bedziesz gdzieś pośród papierologii do której za chwilę przejdę. Natomiast jeżeli jesteś osobą, która może pozwolić sobie na tego typu zajęcie, które absorbuje znaczną większość Twojego czasu to do dzieła. Być może da Ci to spełnienie w życiu 🙂
Jeżeli chcesz aby Twoje studio było w zasięgu każdego, to niestety dla Ciebie ale stety dla klienta, warto podpisać umowy z firmami zajmującymi się systemami benefitowymi dla pracowników (chyba wszyscy wiemy o co chodzi). Niestety dlatego, że pieniądze od osoby, które oferowane są w ramach takiego pakietu benefitowego są jak za miskę zupy (a przecież musisz opłacić trenera, sale itd). Po podliczeniu zaczyna się to dość średnio kalkulować, a przecież sale też mają limity osób. Na temat benefitów i innych mam już swoje zdanie, ale to temat na kolejny artykuł. Inną opcją jest posiadanie karnetów odpłatnych na Twoich warunkach. Wtedy cena powinna (ale oczywiście nie musi) być realna dla klienta, ale i satysfakcjonująca dla Ciebie. Pamiętaj tylko, że wtedy zapewne zawęzi się grono klientów (choć też nie jest to pewnikiem). Szczególnie na początku, wiadomo jak to jest z mniej znanymi miejscami… Niby kuszą ale jest jakaś doza niepewności, a jeżeli cena jest wysoka to i odstrasza potencjalnych klientów. Jeżeli Twoje usługi są warte ceny to z czasem klientów będzie przybywało, pomimo kwoty 🙂 Pamiętaj, że jak raz ustalisz warunki, ich późniejsza zmiana będzie bardzo trudna. Możesz oczywiście co roku podnosić ceny i to jest jak najbardziej ok, ale jeśli usługę miałeś zbenefitowaną, a zmieniasz ją na normalnie odpłatną, to uwaga, ale może się to skończyć dla Ciebie źle. Dlatego też jeżeli masz pewny plan na pozyskanie klienta, to nie ma obaw.
fot. Duże Studio Movimento podczas warsztatów.
Jeżeli chodzi o papierologię. Jest jej całe mnóstwo. Ale to już taki urok naszego państwa. Natomiast przy dużym studiu jest jej, delikatnie mówiąc, sporo więcej ;p warto zaopatrzyć się w kalendarz i księgową 😀 Nie wspomnę już o niepapierologicznej obsłudze strony www, facebooka, instagrama, kasie fiskalnej, raportach dobowych, korektach paragonów, vatach, podatkach itd itp itt…
Jeszcze jedna dość istotna kwestia to taka, czy prowadząc takie studio sam prowadzisz również treningi. Jeżeli tak, to wierz mi, czasem musisz się roztroić. Jeżeli natomiast zawężasz się do prowadzenia studia typowo papierologicznie i odchodzi Ci dodatkowa uwaga na swoich personalnych klientach, to zapewne jest to łatwiejsze 😉 Często, szczególnie na początku, jesteś na kilku etatach na raz: właściciel, manager, specjalista od PRu, osoba sprzątająca, trener, pół księgowa, doradca i obsługa klienta, recepcjonista….
MAŁE STUDIO, MAŁO PRACY?
Wbrew pozorom, małe studio nie oznacza, że nagle ucina się ilość klientów i nie ma dla kogo pracować. Ogólnie małe studio ale takie ja stworzyłam, jednoosobowe (wyjściowo, gdyż obecnie współpracują ze mną dwie fizjoterapeutki. Z resztą fantastyczne dziewczyny) to zdecydowanie mniej na głowie (biorąc pod uwagę ogół, papierów wciąż od groma…)
W małym studiu, w którym głównym pracownikiem jesteś Ty, umożliwia Ci dostosowanie godzin pracy nie tylko do klienta, ale również do siebie.
fot. Jedna z sal Małego Studia Movimento.
Myślę, że niezwykle ważnym aspektem jest fakt, ze małe studia są bardzo przytulne, przyjazne. Można się w nich poczuć jak w domu. Wiąże się to z komfortem psychicznym klienta, a przecież na tym nam zależy. I komforcie psychicznym naszym, a to jednak jest najważniejsze!
Mam wrażenie, że wybierając małe studio masz większą możliwość samorozwoju. Swoją uwagę skupiasz na rozwijaniu siebie względem klienta. Zyskujesz na tym nie tylko Ty, ale i Twoi klienci.
fot. Jedna z sal Małego Studia Movimento.
Nie masz w głowie myśli o lepszych czy gorszych okresach. Twoje dochody są uwarunkowane tym ilu Ty sam wygenerujesz czasu na daną ilość klientów. Nie myślisz już czy na zajęcia przyjdzie odpowiednio duża liczba osób aby się to kalkulowało.
Małe studio generuje mniejsze wydatki. Wiadomo. Małe studio = mała powierzchnia. A jeżeli posiadasz je w swoim domu to już chyba nie muszę tłumaczyć jaka to oszczędność. Przykładem może być sytuacja z koronawirusem. Gdybym miała duże studio, musiałabym je zamknąć, i jak bym wtedy opłaciła czynsz? Mając studio w domu, mam to w nosie. Zamiast opcji nie dość, że nie zarobisz, to jeszcze stracisz, w studiu przydomowym jest tylko wersja, że nie zarobisz.
Małe studio, w którym odbywają się jedynie treningi personalne, bez żadnych zajęć grupowych, jest o tyle fajne, że przez całą godzinę skupiasz się na tej jednej konkretnej osobie. Nie rozpraszają Cię odgłosy prowadzonych innych zajęć czy klientów wchodzących do studia. Jestem w 100% skupiona na treningu z klientem. Natomiast jeżeli założeniem Twojego studia będą głównie treningi grupowe,to mając trenerów, zajmujesz się sprawami organizacyjnymi i jedne co Cię wtedy może rozpraszać to odgłosy „tortur” dobiegające z sal :p
fot. Gałgan w Małym Studiu Pilates.
Nie jest to wpis sugerujący Ci, którą z opcji wybrać. Pisząc to kierowałam się swoim doświadczeniem, uczuciami i przemyśleniami. Każdego odczucia mogą być inne. Dlatego jeżeli zastanawiasz się nad założeniem małego lub dużego studia, kieruj się przede wszystkim swoją intuicją 😉
Ciekawa jestem na jakie studio byś się zdecydował po przeczytaniu tego posta? 😉