Najważniejsza jest energia

To ona tworzy, zbliża, niszczy. Rzecz przez tak wiele osób pomijana, nie brana pod uwagę, uważana za szatańskie wymysły. Jednak ja wiem, że energia jest najważniejszym czynnikiem tej wspaniałej pracy z drugim człowiekiem.

Można myśleć co się chce. Wierzyć w co się chce. O gustach się nie rozmawia. Ja, mimo, że córka dwóch naukowców, wiem, że pomiędzy białym a czarnym, jest cała masa kolorów. Wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko dzieję się po coś. Kwestia tylko wgłębienia się w to i odnalezienie prawdziwej nauki idącej z danej sytuacji.

To niesamowite jak różnie energia może być postrzegana. Dla jednych będzie tylko „wielkością fizyczną, którą ma ciało lub układ ciał, wyrażającą jego zdolność do wykonania pracy”. Dla innych będzie czymś więcej, „niezauważalną siłą przepływającą przez organizm i duszę każdego z nas”. Jednak nie można zaprzeczyć, że poznając kogoś, czuje się, jak gdyby znało się tę osobę od lat i konie z nią można kraść. Bądź też iskrzenie na linii i wzajemne odpychanie, w stylu ‚nie wiem czemu, nic do niej nie mam, po prostu mi ta osoba nie pasuje’. Jak dla mnie to jest właśnie ta energia. To co należy do nas, otacza nas, przyciąga podobne ciała. W wielu przypadkach działam mocno intuicyjnie bazując właśnie na wzajemnym odbieraniu się. Nie bez przyczyny mówi się, że swój przyciąga swego.

Energia jest niezwykle ważna w pracy nauczyciela ruchu. Empatia, otwartość, umiejętność słuchania, zrozumienie. To ona pozwala nawiązać kontakt, przyciągnąć drugą osobę bliżej, stworzyć cudowną nic porozumienia. Ta energia między klientem a nauczycielem jest niezbędna w dotarciu do klienta, porozumiewaniu się podobnym językiem, jak najlepszym wprowadzeniu i przeprowadzeniu klienta przez trening.

Mam taką nauczycielkę. Kobieta o olbrzymiej wiedzy, zdrowotnych przejściach (które nauczyły ją dystansu do wielu spraw), ciepła, pogodna, o niesamowitym uśmiechu i poczuciu humoru. Przy niej mogę pleść trzy po trzy, ćwiczyć jak ostatni połamaniec i płakać ze śmiechu. Nie wstydzę się moich braków przy niej. Nie wstydzę się powiedzieć, że nie lubię jakiegoś ćwiczenia i nie potrafię go zrobić. Jestem przy niej sobą, przez co czuję się świetnie i z treningów czerpię wielką radość.

Poznanie Julie Driver jest jedną z najlepszych sytuacji, które mogły mnie spotkać. Motywuje mnie do działania, dba o moje zdrowie i bezpieczeństwo podczas treningu. A do tego serwuje dawkę śmiechu i produkcję endorfin.

Julie głęboko wierzy w transformacyjną moc Pilates. Dzięki ponad 23-letniemu doświadczeniu w nauczaniu zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i na arenie międzynarodowej, stała się wysoko cenionym instruktorem Pilates.
W latach 2008-2017 Julie zajmowała ważne stanowisko starszego wykładowcy w jednej z największych europejskich szkół Pilates.
W styczniu 2017 r. Julie podjęła inicjatywę założenia własnej szkoły szkoleniowej Pilates, specjalizującej się w zapewnianiu mentoringu początkującym nauczycielom Pilates i oferującej specjalistyczne szkolenia Pilates w jeździectwie.
Kierując się swoją życiową pasją do studiów nad końmi, Julie uznaje Pilates za nieocenione narzędzie dla jeźdźców do poprawy ich techniki i wspierania głębokiej więzi z końmi.
Julie współpracuje z jeźdźcami na wszystkich poziomach zaawansowania, od elitarnych trzydniowych zawodników po entuzjastycznych amatorów, a obecnie pełni funkcję nauczyciela Pilates dla Fundacji Jeździeckiej Wesko. Jej osobista podróż rehabilitacyjna rozpoczęła się po poważnej kontuzji narciarskiej w 2008 roku, kiedy musiała ponownie nauczyć się chodzić, a ostatnio w 2021 roku, kiedy złamała piętę.
To właśnie ten ostatni wypadek pogłębił jej zainteresowanie wpływem stopy na pozycję, równowagę i efektywność jeźdźca.

W uznaniu jej wiedzy Julie zdobyła prestiżową międzynarodową nagrodę „Pilates Anytime Instructor of the Year” w 2014 roku. Obecnie nadal wnosi swoją wiedzę, nagrywając zajęcia online jako powracający instruktor odwiedzający platformę.
Julie posiada certyfikat Monty Robertsa „Introductory Certificate of Horsemanship” i często udziela się w publikacjach z branży jeździeckiej i fitness, prezentując swoją wiedzę i oddanie swojemu rzemiosłu.

Z Julie będziecie mogli się zobaczyć na pierwszym takim spotkaniu pilatesowym, które odbędzie się 10-12 maja tego roku. Dodam tylko, że ostały się 3 wolne miejsca! To będzie prawdziwy czad, rewelacja i wszystko co najlepsze w jednym miejscu. Moim studio w Łodzi. Serdecznie Was zapraszam.

A jak wygląda sytuacja u Ciebie? Masz takiego nauczyciela, z którym łączy Cię niewidzialna nic energetyczna?

Nieustająca nauka

Jim Stovall stworzył zdanie, które każdy zna. „Nauka to podróż, którą odbywamy przez całe życie, nieustannie odkrywając nowe cele”. Niestety, wiele osób uznaje, że uzyskała swój idealny poziom wiedzy i kształcić się dalej nie musi. Część posuwa się w tym nawet dalej – uzyskawszy swój idealny poziom wiedzy nie dość, że przestaje się kształcić dalej, to jeszcze zaczyna uczyć innych.

Każdy z nas może czuć inaczej. Ale w edukacji nie powinny grać rolę odczucia, czy wręcz uczucia, a faktyczna wiedza, umiejętności i doświadczenie. Szczególnie, gdy to my mamy stać się mentorami. Osobami, które wiedzę przekazują, ale co ważniejsze, stają się odpowiedzialne za ten proces.

Jak wiecie na swoim koncie mam całe mnóstwo szkoleń, lat praktyki i zdobywania wiedzy od wielu nauczycieli. Sama dopiero w 2018 roku odważyłam się powiedzieć sobie TAK. TAK, czyli chcę dzielić się tym co wiem, chcę przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie innym. Edukację w zakresie pracy z ciałem poprzez ruch rozpoczęłam w roku 2002. Oznacza to, że minęły 22 lat mojej edukacji! A 16 abym mogła stwierdzić, że mogę swoją wiedzą i doświadczeniem dzielić się z innymi w sposób indywidualny. Tworzyć materiały w oparciu o swoje doświadczenie, wiedzę i całą masę innych rzeczy. Gdybym nie przeszła tej wieloletniej drogi, nie byłabym teraz tak skuteczna.

Co najciekawsze. Wszystko to co robiłam przez lata, ilość nauki, którą przyswoiłam, nie była intencjonalnie pozyskiwana po to, by następnie móc robić szkolenia, za które będę kosiła dobry hajs. Gdy zaczynałam, pilates był w Polsce niczym, raczkującym bobaskiem, a ja po prostu pragnęłam wiedzy i chciałam robić swoją robotę najlepiej jak potrafiłam. Skutkiem ubocznym tych działań była moja wiedza, której inni pragnęli. Tak powstała Magda, nauczyciel, szkoleniowiec, mentor.

Wciąż uważam, że jeszcze wiele przede mną. Nauka jest podstawą mojej dalszej kariery jako nauczyciela i uważam, że każdego kto nauczycielem zostać chce lub jest. Im więcej się uczę, tym więcej odkrywam ciekawych tematów, które zaczynają mnie fascynować i które pragnę zgłębiać dalej. I tak oto nauka jest moją nieskończoną przygodą.

Czy istnieje dostateczna ilość certyfikatów i odbytych szkoleń, aby stwierdzić, że to jest moment na bycie szkoleniowcem?

Sztywnych ram nie ma. Ale myślę, że warto spojrzeć na siebie obiektywnie. Zrobić reaserch swoich dokonań i zadać sobie pytanie – Czy mogę samodzielnie stworzyć swój program nauczycielski, a jeżeli tak, to w jakim stopniu będę się czuła w nim komfortowo? Czy jestem gotowa wziąć odpowiedzialność za przekazywaną wiedzę, że nikomu nie zrobi ona krzywdy?

Bycie nauczycielem to swego rodzaju przywilej i obietnica, że nigdy nie przestaniemy się edukować.

Miednica a kręgosłup, wszystko połączone

W ciele człowieka wszystko zależy od siebie nawzajem. Jedno ciągnie drugie, drugie napina pierwsze. Nasze ciało jest siatką naczyń połączonych, gdzie sytuacja w jednym punkcie, wpływa na inny punkt, nawet skrajnie oddalony. Niektóre te zjawiska zauważamy, niektóre rozumiemy, a niektóre po wieki zostają czarną magią.

W tym wpisie chodzi mi dokładnie o zależność pomiędzy ustawieniem miednicy a ustawieniem kręgosłupa i klatki piersiowej.

Idealny wzorzec ustawienia ciała jest taki, gdy klatka piersiowa jest nałożona centralnie na miednicę. Oznacza to, że przepona piersiowa jest idealnie nad przeponą miedniczą.

Ale co najważniejsze!

Zbalansowane mięśniowo ustawienie klatki piersiowej i miednicy jest niezbędne do dobrego, niezaburzonego działania. Każda zmiana klatki piersiowej wpływa na ustawienie miednicy i na odwrót.

Głównym punktem, który w całej tej sytuacji mocno obrywa, jest ten pomiędzy końcem odcinka piersiowego, a początkiem odcinka lędźwiowe. Tak zwane przejście piersiowo-lędźwiowe. Samo w sobie jest już narażone na obciążenia. Dlaczego?

  • klatka piersiowa jest duża i ciężka, bardziej niż miednica, a odcinek lędźwiowy ma słabe zabezpieczenie
  • odcinek piersiowy ma znacznie mniejszą ruchomość dla wyprostu kręgosłupa niż odcinek lędźwiowy
  • kifoza (duża wypukłość) przechodzi w lordozę (duża wklęsłość)

Jest to jeden z często umieszczanych obrazków dotyczący prawidłowego ustawienia miednicy. Zwróć uwagę co się dzieje z odcinkiem szyjnym, piersiowym i lędźwiowym, gdy zmienia się ustawienie miednicy.

Ten natomiast jest dokładnie tym o co mi chodzi. Czerwone półdyski to wspomniana wcześniej przepona piersiowa i przepona miednicza. Jak pisałam wcześniej, w idealnej wersji, jedna powinna być ustawiona centralnie nad drugą. Dzięki czemu istnieje równowaga w napięciu pomiędzy zginaczami i prostownikami stawów biodrowych, mięśni brzucha i mięśni pleców. Daje to nie tylko jak najlepsze funkcjonowanie ciała, ale również jak najbardziej ergonomiczne.

Wszystkie 4 modele przedstawione na obrazku mają zaburzenie w ustawieniu klatki względem miednicy.

Na pierwszym modelu widać coś, co ja nazywam otwartą szczęką. Luźne mięśnie brzucha, przykurczone mięśnie w dolnym odcinka kręgosłupa. Brzuch jest dłuższy niż dolne plecy. Zacisk jest na miejscu od dolnego odcinka piersiowego, z reguły od 10 kręgu, aż do kości krzyżowej. Efektem ustawienia „otwartej szczęki” jest obciążanie odcinka lędźwiowego. Przekładając to na ćwiczenia -> samo leżenie na plecach będzie wyginało odcinek lędźwiowy i część dolnego odcinka piersiowego mocno ponad matę. Dolne żebra będą uciekały w górę, a każde przeniesienie rąk za linię obręczy barkowej będzie skutkowało jeszcze większym wygięciem i obciążeniem dla tego rejonu kręgosłupa.

Myślę, że możemy tutaj od razu podpiąć temat jak ustawiać ciało w pozycji leżenia na plecach. Na obrazku poniżej, trzecia postać prezentuje naturalne ustawienie ciała. Wystarczy spojrzeć na miękkość krzywizn i wygodę pozycji. Nie widać napięcia w szyi, klatce piersiowej, dolnych plecach czy biodrach. Ustawiając ciało do takiej pozycji nie zawsze będziemy dążyć do takiej pozycji miednicy, gdzie kolce biodrowe przednie górne i spojenie łonowe tworzą jedną linię. O wiele ważniejsze jest jako pierwsze ustawienie klatki piersiowej, która zajmuje największą powierzchnię i jest cięższa niż miednica.

Druga postawa przypomina plecy płaskie, szczególnie patrząc na pochylenie ciała w przód. Można rzecz, że klatka piersiowa i miednica są ustawione jedno nad drugim, lecz niestety ich przemieszczenie względem siebie powoduje siły ścinające i kręgosłup cierpi.

Trzecia postawa nawet nawet, choć wciąż zauważalne jest przesunięcie w płaszczyźnie strzałkowej dołu klatki i góry miednicy.

W czwartej postawie klatka piersiowa jest przesunięta w tył, co powoduje mylne wrażenie równoległości obu płaszczyzn, jednak odcinek lędźwiowy i przejście piersiowo-lędźwiowe cierpią tu koszmarnie.

Podsumowując dzisiejszy wpis:

Neutralna czy też nieneutralna? część 2

W poprzednim wpisie mówiłam o istocie pozycji neutralnej, która najczęściej dotyczy rejonu lędźwiowo-miedniczego. Hasło „neutralny odcinek lędźwiowy i miednica” jest hasłem kluczem do każdego pilatesowego opisu ćwiczenia. W każdej szkole jest to zaznaczone. W każdej książce jest o tym mowa. Lecz czym tak naprawdę jest pozycja neutralna, jak ją uzyskać i generalnie czy to ma sens, wyjaśnię tutaj.

Dla przypomnienia, pozycja neutralna stawu to taka, gdzie torebka stawowa i otaczające je struktury nie są napięte. Zatem siły i napięcia są zrównoważone i zbalansowane, dzięki czemu mięśnie wpływające na ten staw mogą pracować w 100% swoich możliwości, generując dużą siłę, przy jednoczesnej stabilizacji.

Jednak, zastanówmy się… pozycja neutralna to pewne ustawienie kości w nienapiętej torebce stawowej. Ustawienie. Czy oznacza to, że ustawienie musi być odgórnie ustalone, czy też możemy potraktować je jako strefę? Strefa neutralna, w której torebka stawowa się nie napina, a mięśnie otaczające są zrównoważone w napięciu. Strefa pomiędzy zgięciem a wyprostem. Czyż nie brzmi to lepiej i nie uwalnia trochę umysł uruchamiając wyobraźnię? *

Jeśli jednak wrócimy do definicji neutralnej pozycji miednicy – uznano, że najlepszym określeniem, dla neutralnej pozycji odcinka lędźwiowego i miednicy, jest jedna linia pionowa prowadzona między kolcami biodrowymi przednimi górnymi a spojeniem łonowym.

Ciekawe w tym systemie oznaczania neutralnej miednicy jest to, że kobiety ewolucyjnie mają niewielkie przodopochylenie miednicy. Gdzie więc ta jedna linia? Rozpatrzmy teraz różnice w budowie ciała taką jak ustawienie kości krzyżowej.

Przy takim poziomym ustawieniu kości krzyżowej bardzo trudno jest osiągnąć „neutralną” pozycję dolnych pleców i miednicy. Wiązałoby się to z dużym naciągnięciem (oraz obciążeniem) odcinka lędźwiowego.

Również osoby o mocno kifotycznej postawie, jak i te z kręgozmykiem w odcinku lędźwiowym, mogą odczuwać duży dyskomfort w pozycji „neutralnej”.

Jako najważniejsze elementy w ciele uważam: głowę, obręcze barkową, klatkę piersiową, miednicę, kończyny dolne, stopy. I wtedy ustawiając taką właśnie neutralną pozycję rozpatrywać należy jak głowa i obręcz barkowa oraz klatka piersiowe układają się względem siebie. Jak klatka piersiowa ustawia się względem miednicy i jak wygląda przejście piersiowo-lędźwiowe. Jak miednica osadza się na kościach udowych oraz czy oś kończyny dolnej rzutuje na prawie środek palców stopy.

Gdyby stosować taką zasadę, wszystko stałoby się o wiele bardziej klarowne i sensowne.

Aby określić dokładną pozycję neutralną odcinka lędźwiowego i miednicy należałoby ustalić pewne wysokości pomiędzy kręgami, ich idealne ustawienie jednego nad drugim oraz kąty pod jakimi są ustawione. Trener nie ma obowiązku tego badać, ba, takie badanie w ogóle nie musi nigdy nastąpić. Nie da się określić u osoby ćwiczącej czy jej miednica jest idealnie „neutralnie” ustawiona. Ale można określić czy jej „neutralne” ustawienie wpływa na ustawienie klatki piersiowej, odcinka piersiowego, głowy oraz odcinka szyjnego. Jeśli tylko widać zmiany w ich ustawieniu, zmiany z reguły niekorzystne, wtedy idealność „neutralnej” pozycji miednicy traci na znaczeniu.

*https://www.ptssc.net/Injuries-Conditions/Lower-Back/Faqs/Neutral-Zone-NZ/a~893/article.html

Wielka nadzieja

Jak chyba każdy, gdy zaczyna się nowy rok, o starym chcę zapomnieć. Chcę wyrzucić go przez okno, opracować bejsbolem, a potem rytualnie spalić. Po części mam takie chęci co do 2023, choć wydarzyło się w jego trakcie wiele, bardzo ważnych dla mnie, rzeczy. Mogę psioczyć na jego końcówkę, ale muszę przyznać, że w dużej mierze sama się do tego przyczyniłam. A że nic nie dzieje się bez przyczyny, wyniosłam z tego lekcję i jestem mądrzejsza.

Siedzę właśnie w łóżku, patrzę na palące się świeczki na parapecie i na śnieg za oknem. Zastanawiam się co przyniesie 2024. Oczywiście, że musi być lepszy niż jego poprzednik! 😛

Szkolenia Balanced Body

Od stycznia rusza kolejny kurs Comprehensive.

Najważniejszym szkoleniem z tych wszystkich są Zasady Ruchu. To tu omawiam anatomię, biomechanikę i fizjologię. To tu uczę o oddychaniu, prawidłowej postawie ciała, stabilizacji i mobilizacji. To tu pojawiają się ćwiczenia, które może nie są stricte pilatesowe, ale doskonale wprowadzają i przygotowują do nich.

Mając taki fundament, gdzie naprawdę wiedzy do przyswojenia jest od groma, możemy przejść do dalszych etapów pilatesowego kształcenia. Idziemy pięknym naprzemiennym trybem. Mata 1, czyli podstawowe ćwiczenia na macie, a za nią podąża Reformer 1, czyli również podstawy (w tym budowa reformera, jego obsługa, bhp pracy i oczywiście ćwiczenia). W środku małą zmianę tematu wprowadza nam beczka, by zakończyć w kolejności cadillackiem i krzesłem. Tak oto w pół roku zamykamy cały Comprehensive. A ja już powoli zaczynam myśleć nad edycją jesienną. Bo mam całą masę zapytań o kolejną edycję ❤ I to jest super! Mam nadzieję szkolić Was jeszcze długi, długi czas.

Ten rok obfituje w wydarzenia. I to takie, że głowa mała. Jestem niezwykle podekscytowana tym co nadchodzi, ale jednocześnie pamiętam, by robić wszystko z rozsądkiem i się nie wypalić.

W Lutym wybieram się z Patką i Karoliną z Wrocławia do Londynu. To nie będzie pilatesowy trip. Specjalnie wykupiłam członkostwo w Victoria&Albert Museum, by pójść na wystawę Chanel i Diva. W trójkę idziemy na balet do Royal Opera House oraz na musical „Król Lew”. Przebieram odwłoczkami ze szczęścia, tak bardzo się ekscytuję. Ten wyjazd planowałam już jakiś czas, jak tylko dowiedziałam się o wystawie Chanel. A że przy okazji loty do Santiago de Compostela są najlepsze przez Londyn, to wszystko samo się ułożyło.

Przed nami, bo nie tylko przede mną PoT (Pilates on Tour) w Hiszpanii. Czyli totalnie przyjemne z pożytecznym. Ciepełko, hiszpańska atmosfera i pilates. Tak zdecydowanie podpinam to jakie mini wakacje 😀 Tę konferencję Balanced Body organizuje mój kolega, którego poznałam w Stanach, Antonio. Spotkam się tak nie tylko z nim, ale także z innymi znajomymi nie tylko z Europy, ale także ze Stanów.

W kwietniu spełniam swoje marzenie o szkoleniu z Madeline Black. Wiedzy nigdy za wiele. To szkolenie bardzo mnie cieszy, ale i niesamowicie ciekawi. Bo tak naprawdę zapisałam się na nie dokładnie w tym momencie, w którym poczułam na nie gotowość. To jest ten rodzaj szkolenia, które musiało poczekać na swoją kolej. Ona właśnie nastąpiła. To będzie kopalnia wiedzy, którą zapewne będę Was raczyła. Madeline Black fascynuje mnie od 2016 roku. Okoliczności przyrody nie sprzyjały naszemu poznaniu się, ale ten moment wreszcie nastąpi. Szkolenie z Madeline to 5 intensywnych dni, gdzie najważniejsza będzie biomechanika, fizjologia, anatomia. Zacieram rączki 😀

10-12 maj to weekend warsztatów ze wspaniałymi Julie Driver i Amy Havens. W planach 1 warsztat biznesowy, 6 warsztatów sprzętowych. Duża dawka inspiracji i wiedzy od the best nauczycielek. No i przede wszystkim fakt, że nie musicie gnać do Londynu czy Kalifornii, by móc poznać i zgłębić wiedzę z tymi wspaniałymi Paniami. To jednocześnie pierwsze takie wydarzenie jakie organizuję. Pierwszy raz sprowadzam kogoś z zagranicy, organizuje wszystko od A do Z i cieszę się jak dziecko, że będę mogła podzielić się z innymi moimi dwoma cudownymi nauczycielkami.

Początek czerwca to edukacyjny educamp. Bo najlepsza nauka to ta w pięknych okolicznościach przyrody. Tak znacznie lepiej wchodzi do głowy ;p Wciąż mam w pamięci zeszłoroczny educamp z moją super ekipą ❤ pierwszą, która weszła na ścieżkę szkoleń Balanced Body. To był inspirujący wyjazd również dla mnie. Spodziewam się równie zarąbistego!

No i wisienka na torcie! Proszę o werble, bo oto 16-17 listopada, cały w modelach anatomicznych wchodzi kto? Tom Waldron. Kto w pilatesie urzęduje ten tego Pana znać musi. Choć nawet nie w pilatesie, a generalnie w zdrowym ruchu, gdyż Tom jest również szkoleniowcem metody Franklina i specjalistą od biomechaniki. Jest moim wiedzowym crushem 😛 Niesamowita osobowość i wiedza. Powiem Wam tak, to będzie przyjemne dla oka i mózgu doświadczenie 😀 Myślę, że tak jak i ja, większość z Was zaciera już ręce.

Myślę o tym roku jak o takim spełnieniu. Realizacji marzeń, które gdzieś tam w głębi długo kiełkowały. Ze swojej strony włożę w ten rok dużo siebie, ale takiej, która wie, że trzeba odpoczywać, że trzeba pobyć z samą sobą, żeby dać sobie to co dobre.

Przepraszam za bycie nieidealnym nauczycielem

Nikt nie jest idealny. Nie ma ludzi idealnych. Ja sama idealna nie jestem, a tak szczerze, to bardziej nieidealna niż 100% perfekcji. Od innych ludzi również nie wymagam tej idealności. W nosie mam idealną postawę ciała, idealny szpagat czy męża idealnego.

2023 dał mi srogo po dupie. Był to dla mnie emocjonalnie jeden z najgorszych czasów. Kiedyś już o tym pisałam, że człowiek, jego maski, tapety, liczne zbroje, pokazują jego i jego wewnętrzny świat iście bajkowo. Niestety jednak bardzo często tak nie jest. 

Tak nagłe otwarcie drugiego studia, przez ostatnie lata wypieranego z mego umysłu jako najbardziej tragiczny pomysł ever, wymagało zgromadzenia pokładów energii na najwyższym poziomie. Nie odczułam tego na początku. Ale po takim wystrzale, byłam naćpana fajerwerkami. Koło zakręcono, a chomik rozpoczął swój bieg. Patrz i obserwuj, koło wiruje jak szalone, a on wciąż biegnie i biegnie. Do momentu aż… zderzy się ze ścianą. Listopad i grudzień wyłączyły mnie tak naprawdę z funkcjonowania. Kto mnie dobrze zna, ten wie, że odwołanie dwóch dni pracy, oznacza coś złego. Odwołanie szkolenia, ulala… 2 tygodni pracy…. A 2 tygodni i 2 szkoleń? Jeszcze nigdy chyba nie byłam tak zmęczona, psychicznie i fizycznie. Nie odpisywałam na maile, wiadomości na SM, odcinałam się ile dało, by regenerować swoją psychikę. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś tak dziwnego, tak mocnego w odczuciach i tak miażdżącego z ziemią. To był pierwszy raz. Kolejne niech zmienią sobie obiekt zainteresowań. Oznaczało to dla wiele zmian, by przeorganizować sobie priorytety. Mam wolne niedziele. Jak biały człowiek w katolickim kraju, by pójść na mszę 😛 Poniedziałki mam w 80% wolne. To dzień na moją psychoterapię, na której uczę się jak powoli schodzić z pracoholizmu, jak odbudowywać własne utracone dzieciństwo, jak przyjmować porażki (gdyż nie muszę być idealna, jak to mi wpajano) i uczę się kochać samą siebie (bo nigdy tego tak naprawdę nie dostałam jako dziecko). A żeby nie było za mało, uczę się także jak bezpiecznie reagować na okropne ataki lęku, które wyszły ze mnie z tego wszystkiego. 

Powiem szczerze, że najlepsze w tym wszystkim jest to, że planuję kalendarz w pracy z półrocznym wyprzedzeniem. Tak, by prowadzić tylko 2 szkolenia w miesiącu. I absolutnie nie mam pojęcia co się w międzyczasie dzieje, trójkąt bermudzki, mrożenie w czasie czy klonowanie, nagle szkolenia mnożą się jak gremliny. A ja, mam za swoje, bo zamiast powiedzieć nie (NIE, K****, NIE!!!), czas rodzinny poświęcam na coraz to więcej i więcej szkoleń.

Biję się w serce przyznając, że mam skłonność do uzależnień. Tak, moja praca jest moim uzależnieniem. Uwielbiam ten haj. Czuję się wtedy tak bardzo potrzebna, spełniona, wysłuchana. Uwielbiam pomagać ludziom i widzieć/słyszeć jak bardzo to dla nich ważne. Uwielbiam uczyć, dzielić się wiedzą, tłumaczyć od samego początku. Non stop się szkolę, lecz uważam, że tu wychyla się inny problem niż uzależnienie. To poczucie, że nie jestem wystarczająco dobra. Gigantyczny strach przed poniżeniem, wytknięciem publicznie błędów. Tu, w mojej głowie zachodzi wiele dziwnych procesów, a w życiu wiele nieprawdopodobnych sytuacji, które przy każdym walnięcie młotkiem w czachę, pokazują dziurę w tej nieskazitelnie siatce. 

Czy wstydzę się o tym pisać? Nie. Nic co ludzkie nie jest mi obce. Sporo moich znajomych przeczytałoby to co piszę i zapewne pomyślało, że jestem idiotką uzewnętrzniając się tak obcym. Że się nad sobą użalam, może nawet i robię z siebie ofiarę. Mam to w obu dziurkach nosa, teraz już naprawdę. Jeszcze jakiś czas temu wtłaczałbym w siebie to poczucie winy nawalenia. Teraz uczę się, że najważniejsza jestem ja. Jak mnie zabraknie, to dopiero byłoby zabawnie. 

W tym pamiętnym, pełnych zagwostek, zdrad, zranień, roku poprowadziłam 31 szkoleń. To jakieś 470 godzin nauczania. Przeszkoliłam 165 osób. 

Może ja tu, na sam koniec, przeproszę z góry wszystkich, którzy w wyniku moich personalnych problemów, czują się poszkodowani. Przepraszam za brak ogarnięcia, brak kontaktu, brak podstawowych i odpowiedzialnych zachowań przystojących nauczycielowi i szkoleniowcowi. Dziękuję za to tym (z tej grupy 165 osób), które mnie wspierały i nigdy we mnie nie zwątpiły. 

Neutralna czy też nieneutralna?

Chyba każdy, kto ma cokolwiek wspólnego z ćwiczeniami pilates, słyszał magiczne hasło „neutralna miednica”. Słowo klucz. O jakże wielkim znaczeniu dla prawidłowego wykonywania ćwiczeń. Nauczane zawsze i wszędzie od wielu, wielu lat. Ale czy coś takiego w ogóle istnieje?

Informacje ogólnodostępne:

W swoim naturalnym ułożeniu kręgosłup nie jest prosty. Ma krzywizny w odcinku piersiowym (kifoza) i lędźwiowym (lordoza). Ponadto uszy, ramiona, biodra, kolana i kostki są ustawione w jednej linii, tak jakby linia pionu biegła od uszu w dół przez ciało do nóg i stóp.

zdj1. https://fitforever.com/what-is-neutral-spine/

Neutralne i prawidłowe ustawienie ciała dotyczy również samej miednicy. Chcemy by była ona w ustawieniu neutralnym, czyli pomiędzy przodo a tyłopochyleniem miednicy. Czyli kolce biodrowe przednie górne są praktycznie w tej samej linii co kolce biodrowe tylne górne, a spojenie łonowe znajduje się idealnie pod linią kolców biodrowych przednich górnych.

zdj2. https://edytagrebska.pl/bol-plecow-przyczyna

Co ważne! W pozycji neutralnej ciało jest w stanie funkcjonować w swojej najsilniejszej i najbardziej zrównoważonej pozycji. Jak najmniej obciążamy kręgosłup, a utrzymując ciało w prawidłowej formie, jesteśmy w stanie wzmocnić mięśnie podporowe i poprawić ruchomość stawów.

Neutralna pozycja nie tylko dotyczy całego ciała. Dotyczy ona także pojedynczego stawu w ciele człowieka. W tej pozycji torebka stawowa jest nienapięta. Wszystkie otaczające tkanki są bardziej zrelaksowane, niż w zamkniętej. Powtarzalne działania (np. używaniu myszy) lub wysiłku (np. pisaniu na klawiaturze) w zamkniętej pozycji prowadzą do zmęczenia, napięcia mięśni i szybszego zużycia stawów. W neutralnej pozycji staw i mięśnie otaczające staw mięśnie głębokie są w stanie wygenerwować największą siłę.

Neutralnej pozycji szukajmy również podczas siedzenia.

zdj3. https://fitforever.com/what-is-neutral-spine/

JAK ZNALEŹĆ NEUTRALNY KRĘGOSŁUP?

Połóż się na plecach z ugiętymi kolanami i stopami płasko na podłodze. Spróbuj się rozluźnić i po prostu oddychaj. Zacznij od wykonania pochylenia miednicy (patrz schemat poniżej): spłaszcz dolną część pleców w kierunku podłogi i podkręć kość ogonową w górę. W tym momencie Twoja miednica znajduje się w tyłopochyleniu . Teraz wygnij plecy, tak aby dolna część pleców oderwała się od podłogi i skieruj kość ogonową w stronę ziemi. Jest to przodopochylenie miednicy. Teraz powoli poruszaj się tam i z powrotem pomiędzy tymi dwoma ruchami kilka razy.

zdj4. https://fitforever.com/what-is-neutral-spine/

Znajdź pozycję w dolnej części pleców pomiędzy dwoma skrajnościami – spłaszczeniem i wygięciem – w której czujesz się najwygodniej i zatrzymaj się w tym miejscu.

Utrzymanie neutralnego kręgosłupa jest bardzo ważne podczas ćwiczeń, ponieważ równomiernie rozkłada ciężar na dyski i stawy pleców, a także amortyzuje uderzenia i inne siły obecne podczas ćwiczeń. Dzięki temu klienci z urazami krążka międzykręgowego w dolnej części pleców mogą przejść do wykonywania bardziej złożonych ćwiczeń i ruchów, co pozwala im szybciej wrócić do zdrowia po kontuzji.

Mam szkolenia i co dalej?

Takie pytania zawsze przychodzą do mnie na świeżo, gdy za sobą mam kolejne przeprowadzone szkolenia. Zazwyczaj na moje szkolenia trafiają osoby mocno wkręcone w pilates. Są to zarówno klienci zajęć, którzy zakochali się w tej opcji ćwiczeń, jak i już istniejący nauczyciele. Wybór szkoleń jest w gruncie rzeczy kluczową kwestią jeżeli chodzi o edukację. Dlatego też moja grupa docelowa jest mocno sprecyzowana. Wszyscy wiedzą czego dokładnie chcą i na co wydają pieniądze. Jednak czasami zdarza się tak, że cel jest, wizja jest, ale czasami nie do końca wiadomo gdzie iść dalej.

Bądźmy szczerzy, nie łatwo jest wydać czasami ponad 20 tyś złotych. Dla wielu osób to są wyrzeczenia i olbrzymie wydatki. Czasami staje się przed wyborem szkolenia za 900 złotych, a szkolenia o tej samej tematyce za 2500 złotych. Co wybrać, jak wybrać, co będzie lepsze? Tu już jest pierwsza zagwostka dla chętnego na pilatesową edukację. Wiele osób pyta w grupach na Facebooku, jakie szkolenie jest polecane. Są polecane różne, ale wciąż nie wiadomo co oferują i dlaczego warto je wybrać. Szczerze mówiąc, współczuję dzisiejszym studentom pilatesowym. Za czasów mojego rozwoju były szkoły tylko Polskie. A jak chciało się coś więcej, trzeba było patrzeć na rynek zagraniczny, a tu ograniczały ceny i dojazdy. Teraz wszystko jest na wyciągnięcie ręki, już 5 międzynarodowych szkół ugościło się na rynku polskim. I jak tu wybrać, drogi wujku Google? Opinie i polecenia innych, czyli tzw marketing szeptany pełni tu wielką rolę. Ale wciąż, każdy z nas może oczekiwać i potrzebować trochę innej formy edukacji. Załóżmy, że znajomy nam polecił daną ścieżkę rozwoju. Wtedy nie tylko tematyka, ale też nauczyciel naprowadzą Cię na odpowiednie dla Ciebie tory. Również charakter takiego szkolenia ma znaczenie. Dowiadujesz się w jakiej tematyce czujesz się najlepiej, jaka współpraca z klientem jest dla Ciebie najbardziej odpowiednia. Dowiadujesz się całej masy rzeczy, które są dla Ciebie niezwykle istotne i mają wpływ na Twój dalszy rozwój. Czy bardziej czujesz grupy czy treningi indywidualne? Czy wybierasz klienta z problemami kręgosłupowymi czy jednak wolisz klienta trenującego dla podtrzymania zdrowego trybu życia? Każda sytuacja jest ok, jeżeli tylko Ty sam się w niej odnajdujesz. Jeśli nie czujesz się pewnie, błądzisz, masz wątpliwości, uwierz mi, to nie Twoja ścieżka.

Czasem bywa też tak, że im bardziej się w to zagłębiasz, im więcej szkoleń odbywasz, tym mniej wiesz. I to jest też normalne. Ja tak mam cały czas. Moi nauczyciele i znajomi regularnie mnie opitalają, że sama powinnam szkolić w tych tematach, a nie ciągle szukać nowych szkoleń dla siebie, bo uważam, że wciąż wiem za mało 😛 😛 Każdy nauczyciel uczy inaczej, stąd to mylne wyobrażenie. Warto zbierać doświadczenie. To, że masz już mnóstwo szkoleń za sobą nie oznacza, że masz zaprzestać się uczyć. Mam skończonych multum szkoleń i dalej się kształcę. Ale wiem co mnie jara i jakich informacji czy pomysłów potrzebuję. Moja wiedza pochodzi z różnych źródeł, dlatego jest wszechstronna. Przypadki, które napotykamy na swojej drodze, wymagają od nas myślenia i rożnych rozwiązań. Nigdy nie wiesz jakie szkolenie przyda Ci się właśnie dziś. Nie ograniczaj się, szukaj, poznawaj.

Możesz mieć szkolenia i totalnie tego nie czuć. Daj sobie czas. Praktyka daje dużą swobodę. Prowadzenie pierwszych swoich zajęć, a którychś z kolei, to jak niebo, a ziemia. Stres powoli puszcza, przychodzi profesjonalizm i luz. Wtedy jesteś najlepszy i najbardziej autentyczny. A najważniejsze w tym wszystkim jest bycie sobą. Tylko i wyłącznie sobą.

Zadaj sobie przede wszystkim pytanie jaka jest Twoja grupa docelowa. Z kim chcesz pracować? To pytanie zadaj sobie zarówno w kwestii klientów, jak i pracodawcy. Dzięki temu skupisz się na priorytetach i paradoksalnie szybciej rozwiniesz skrzydła. Nie da się być dla wszystkich i być dobrym we wszystkim. Może wolisz pracę z kobietami w ciąży, a może ze sportowcami. Wybierz opcję, gdzie czujesz się swobodnie i komfortowo. Lokowanie wiedzy w jednym kierunku jest o wiele lepsze niż rozrzucanie jej w różne strony.

Czy chcesz pracować pod kimś czy być swoim sterem i okrętem? Wtedy bardzo przydaje się rozmowa z kimś kto już w branży jest i taki biznes posiada. Z perspektywy czasu wiem, że dużo łatwiej byłoby mi rozpocząć działalność i uniknąć niektórych rozczarowań, gdybym wiedziała to co wiem teraz. Ale aby to wiedzieć, musiałabym zapytać o to kogoś, kto już taki biznes prowadzi. Gdy ja zaczynałam, byłam jednym z pierwszych takich studiów w Polsce. Dziś takich miejsc jest masa. Łatwiej dotrzeć do osoby, która wskaże dobry kierunek.

Niebój się szukać. Nie bój się pytać. Nie bój się wybierać. Nie bój się być sobą. Realizuj swoje marzenia.

Jak zafundować klientowi jego najlepszy trening?

Nie wiem jak u Was, ale u mnie klientów co nie miara. Pracuję tylko i wyłącznie indywidualnie i do takiej formy pracy dedykuję ten wpis. Czy są jakieś do’s i don’ts pilatesowego treningu personalnego? Jak postępować, czego unikać i cała reszta, to właśnie na ten wpis czekały miliony 😛

Zawód trenera personalnego pilates, trenera pilates, nauczyciela pilates, instruktora pilates (niepotrzebne i fatalnie brzmiące wykreśl) polega na pracy z klientem. Koniec, kropka. Umiejętność takiej pracy jest nieoceniona, jednakże nie każdy ją posiada, a zdobycie jej to długa droga.

Zacznę od tego co w trakcie sesji coachingowych biznesowych mówiła mi Lesley Logan – na świecie jest 8 miliardów ludzi. Każdy znajdzie swojego klienta. I taka jest prawda. Każdy z nas, nauczycieli, jest inny. Ma inny znak zodiaku, liczbę astrologiczną, osobowość, charakter, styl bycia, przeżycia. A energia kosmosu robi swoje, czyli przyciąga podobnych ludzi do siebie. Może ta energia kosmosu brzmi dziwnie, ale ja serio w to wierzę, gdyż coś ludźmi musi kierować kiedy wybierają swojego nauczyciela. Rekomendacje rekomendacjami, ale energia jest bardzo ważna. W każdym razie, tylko i wyłącznie od Ciebie, szanowny trenerze, zależy czy zdobędziesz klienta. Co lepsze i ważniejsze, czy on z Tobą zostanie.

Dla klienta najważniejszych jest kilka istotnych rzeczy:

  1. aby trener go wysłuchał uważnie i na tej podstawie zbudował trening
  2. by cele treningowe były zgodne z jego oczekiwaniami
  3. aby trener się nim interesował
  4. aby efekty treningów zgadzały się z celami, były zauważalne i długotrwałe
  5. aby trening był stworzony idealnie pod niego

Klienta nie obchodzi ile mamy lat, czy mamy rodzinę i jaką, co lubimy robić w wolnym czasie i gdzie jeździmy na wakacje. Ale co ważniejsze…

Czy idąc na paznokcie pytamy czy woli żel czy akryl, gdzie się uczyła, a co najważniejsze u kogo? Czy powiedzenie, że szkoliła się i jej guru jest pan Stanisław Święty Paznokieć z Jasnogóry, ktokolwiek spoza branży wiedziałby o kogo chodzi? NIE. Skąd zatem pomysł, że klient będzie rozróżniał szkołę Romany, Jaya czy Rona, jeśli absolutnie nie ma pojęcia kto to? Przyszedł bowiem TYLKO poćwiczyć i poprawić sprawność swojego ciała.

Praca instruktora/trenera/nauczyciela pilates to nie łatwa sprawa. Przede wszystkim wymaga to:

1. naprawdę dobrej wiedzy z zakresu budowy i funkcjonowania ciała

2. znajomości fizyki i mechaniki, by wiedzieć jak zmieniać ustawienie sprzętu, czym są dźwignie i ramiona siły

3. świetną wyobraźnią do tworzenia modyfikacji ćwiczeń pod potrzeby klienta

4. dostrzegania ciała w przestrzeni, by wiedzieć co się w nim dzieje i jakim ruchem można to zmienić i poprawić

5. podejścia psychologicznego

A jak wiadomo klienci są równi. Ci bardziej gadający, Ci milczący, Ci co się boją i Ci, którzy chcą być w centrum uwagi, ale też Ci co mają problemy w domu, są intra lub ekstrawertykami. I to on nauczyciela zależy jak przebiegnie trening. Czy potrafi być elastyczny na tyle, by ćwiczyć z każdą z tych osób? Czy wyznacza ostro granice i odmawia pracy tym, którzy go męczą? Czy potrafi się dopasować poprzez stosowany język, ruchy, temat rozmowy, formę dotyku, jak i sama formę prowadzenia treningu, do tego z jakim klientem pracuje? Sama wiem po sobie, że nie każdy mi pasuje i szukam aż znajdę osobę podobną do mnie, muszę poczuć wspólną energię i flow. Jednakże klienci, którzy do mnie przychodzą są przeróżni. Plotkujące kobiety, małomówni mężczyźni, ortodoksyjne muzułmanki, fanki psów, antyfanki kotów, Ci którzy potrzebują powoli i Ci którzy chcą efekt wow. I co lepsze, Ci którzy bluźnią i Ci, którzy nie. Jestem w stanie spełnić ich potrzeby dając trening na najwyższym poziomie świetności. Zatem nawiązanie wspólnego języka z klientem, jest kluczową sprawą, by każdy trening był niezapomnianym przeżyciem, dawał efekty nie tylko fizyczne, ale również psychiczne.

6. dużej otwartości na klienta. Praca trenera często nie kończy się tylko na godzinnej lekcji. To też bycie dostępnym w miarę potrzeb klienta poza godzinami pracy. Bywają przypadki trudne, takie które potrzebują większej ilości konsultacji, porad. Czasem również po prostu motywacji. Poczucie bezpieczeństwa dla klienta jest zamienne. Dobry trener wie, że dla niego to chwila na odpisanie lub którą rozmowę. Dla klienta spokój i zaufanie.

Ekwilibrystyki – czy to wciąż pilates?

Temat rzeka, naprawdę. Sporo z nas ma w sobie coś z dziecka, które uwielbiało godzinami wisieć na osiedlowym trzepaku. Sporo z nas ma również potrzebę posiadania super fotki w dziwnej pozycji, którą wstawi na Instagram i będzie się cieszyć polubieniami. Gdzie jest granica pomiędzy pilatesem a akrobatyką? Kiedy są ćwiczenia, a kiedy idiotyzmy?

Ten post sięga daleko, daleko wstecz, do rozmów i sprzeczek nauczycieli pilates na całym świecie. Jakich? O tym czym jest, a czym nie jest pilates. O wyznaczaniu wielkiej, szerokiej granicy pomiędzy Real, True i Authentic pilates, a zwykłym pilates. Czy w ogóle istnieje taka różnica? A nawet jeśli istnieje, kto ją wyznacza? I czy w ogóle ma to jakiekolwiek znaczenie?

Powiedzmy sobie najpierw najważniejszą rzecz na świecie

Jeśli mnie znasz, wiesz dobrze, że wywodzę się z fizjoterapii i pilatesu „współczesnego”. Trenowałam gimnastykę artystyczną, pole dance i inne takie. Prowadziłam zajęcia fitnessowe choreograficzne. Ale to przede wszystkim fizjoterapia nauczyła mnie patrzeć na ciało w całości i dobierać ćwiczenia idealnie pod potrzeby klienta. Ale wiesz także, że jestem zwariowana i uwielbiam tworzyć i wymyślać, szaleć i dać ponieść się wyobraźni. I, przyznaje się do tego szczerze, mam wielki fun z próbowania ćwiczeń znalezionych na Instagramie, i to właśnie tych dziwnych, a wręcz ekstremalnych.

Piszę teraz szczerze, nie negując niczyich przekonań, zdobytej wiedzy i pracy. Do mnie klasyka NIE PRZEMAWIA. Umiejętność dostrzegania bardzo wielu detali w ciele klienta nie pozwala mi na to, bym mimo to co widzę, zamykała się w pewnych ramach i pracowała bez możliwości wprowadzenia zmian na każdym poziomie ruchu. Klasyka mnie osobiście ogranicza w pracy. Sam fakt, że zajmując się pilatesem prawie 20 lat, nie pamiętam orderu na macie czy na reformerze o_O. Dla mnie nauka pilatesu ma być przyjemnością, frajdą, szczęściem. Nie musztrą, nie robieniem pod dyktando, nie stresem. A z tym właśnie pilates klasyczny mi się kojarzy. Również to, że ćwiczenia obecnie wyglądają dokładnie tak samo jak z czasów dziadka Pilatesa z 1950 roku. I dokładnie tak samo się je wykonuje. To tak jakby zatrzymać medycynę w 1950 roku i operować wyrostek robaczkowy wielkimi cięciami w jamie brzusznej, a popsuty ząb wyrywać, zamiast leczyć kanałowo. Pamiętasz gabinet pielęgniarski i stomatologiczny w szkole podstawowej w latach 90? To już był koszmar! Czy chcę tak pracować z klientem? Absolutnie nie!

Wracając do kwestii, że pilates jest formą ruchu, formą aktywności fizycznej, formą spędzania wolnego czasu…

Na czym Ci zależy najbardziej?

  • aby Twój klient cieszył się treningiem i sprawnym ciałem
  • na konieczności wykonywania ćwiczeń tak jak opisał to Józek
  • na swoim ego

Dla klienta nie jest ważne czy ćwiczenia wywodzą się od Romany, Jaya, Rona, Kathy, Lolity czy innych. Dla klienta ważne jest to, by jego potrzeby ruchowe były realizowane, by dobrze się czuł w trakcie i po spotkaniach oraz by efekt utrzymywał się długo dając mu sprawne ciało. Czy klienta interesuje, że to, że reformer, na którym ćwiczy, jest idealnie zgodny z oryginałem stworzonym przez Józka? Halo, jakiego Józka, kim jest Józek? KLIENTA TO NIE OBCHODZI.

No dobra, bo tu zaraz inny post mi się wedrze z tych rozważań, więc wracam do tematu. O co w tym wszystkim chodzi? Otóż wiele nauczycieli zarzuca innym wstawianie na media społecznościowe zdjęć prezentujących wymyślne, wręcz akrobatyczne, pozycje na pilatesowym sprzęcie. Szpagaty, zwisy, przepisy, wiszenie w powietrzu na sprężynach, bujanie się na pasku itd itp itt. Czy to wciąż jest pilates? Wróćmy do dawnych czasów. Czy przypadkiem nie o to była sprawa w sądzie pomiędzy Johnem Howardem Steelem (klientem i przyjacielem Józefa), a Romana Kryzanowska i Seanem Gallagherem? O to by pilates był nazwą ograniczoną tylko i wyłącznie do systemu stworzonego przez Józefa, bez jakichkolwiek zmian? Kto może decydować co jest pilatesem, a co już nie? Dobrze wiemy, że inne ćwiczenia zostaną zaproponowane klientowi z bólem pleców, inne kobiecie w ciąży, inne piłkarzowi, inne baletnicy i inne członkowi Circus du Solei. Czy dla tych ostatnich będziemy robić Arm Work Supine, czy będziemy się koncentrować na wzmacnianiu ciała w pozycjach szpagatów, mostków, zwisów i przewisów?

Czy to jest wciąż pilates?

A czy to jest pilates?

Zacytuję tu Johna Howarda Steela, prosto z jego książki „Caged Lion”.

I jeszcze jednego, którego bardzo szanuję i cenię za ogrom wiedzy, Toma Waldrona.

Nie rozumiem istniejących podziałów. Haseł w stylu „moje jest lepsze od Twojego, a moja racja jest prawdziwsza od Twojej racji”. Nie lubię szufladkowania i spierania się o rzeczy, tak naprawdę, nieistotne. Mam wrażenie, że ludzie sami sobie tworzą problemy i bariery prowadzące tylko do konfliktów. Jest to dla mnie absolutnie bez sensu. Preferuję Pilates bez kija w tyłku i cieszenie się tym co robię. Gdyż robię to co lubię i lubię to co robię. A wszystkim pozostałym, którzy twierdzą, że ich pilates jest lepszy, prawdziwszy, bardziej autentyczny i Bóg jeden wie co jeszcze, polecam zakup poniższego i zajęcie się tylko i wyłącznie czubkiem własnego nosa.